Spis treści
Noclegi na Gwadelupie wydawały mi się zadziwiająco tanie w porównaniu do cen, do których przyzwyczaiły mnie Stany Zjednoczone. Pierwszy raz, kiedy przeglądałam oferty na AirBnb zdecydowałam się zarezerwować prywatny pokój – przede wszystkim przekonała mnie bliskość do wody, szybki dojazd z lotniska i całkiem dobre recenzje. No i te obiecane widoki! Moje pierwsze AirBnb – mogę tak częściej!
Mój prywatny pokój w Le Gosier
Gwadelupa to wyspa francuska – ludzie przede wszystkim posługują się tu językiem francuskim. Dla kogoś takiego jak ja – żyjące w bańce, z przekonaniem, że po angielsku porozumie się wszędzie – było to pewnego rodzaju otrząśnięciem się i wyjściem poza strefę komfortu. Co prawda, po francusku nie mówię (inaczej byłoby trochę jak w Tihany, gdzie zmuszona sytuacją twardo komunikowałam się po niemiecku).
Tuż po zarezerwowaniu pokoju przez aplikację, otrzymałam wiadomość od córki Gospodarzy. Dziewczyna (moje szczęście) mówiła po angielsku, a wiadomość napisała w dwóch językach. Początkowo było spoko – wypytywała o szczegóły, kiedy przyjadę, że życzy udanej podróży i ma nadzieję, że będę się tu dobrze czuła. A gdy takich wiadomości otrzymałam kilka (więcej im bliżej mojego przyjazdu), zaczęłam się zastanawiać, czy wszyscy hości z tej strony są tak samo przyjaźni i chętni do kontaktu? Jej wiadomość, jednak, uratowała mi tyłek, gdy na samej wyspie okazało się, że mój telefon nie ma zasięgu i mogę jedynie polegać na mapce offline. Całe szczęście, że zapisałam sobie mapę całej Gwadelupy przed wyjazdem a i email był dostępny w telefonie ot tak. Clélia podała dokładne wskazówki dojazdu do domu i tylko dzięki nim udało mi się trafić bez większych problemów.
Jak wyglądał „mój” dom?
Dom, w którym miałam spędzić kilka najbliższych nocy był ogromny. Ba, ogromny to mało powiedziane! 3 kondygnacje z wielkimi oknami, ogromny ogród i tarasy na każdym piętrze! Lekko skrzypiące drewniane schody i drewniane okiennice dodawały mu uroku.
Rodzice Clélii dawali z siebie wszystko, by wytłumaczyć mi na migi, co jest gdzie, że śniadanie od 7:00 do 9:00, gdzie odkładać czyste naczynia i jak korzystać z klimatyzacji (tak! Miałam klimatyzację w pokoju!).
Pokój był całkiem przestronny – jak na taki przeznaczony dla jednej osoby. Łóżko, biurko i duża szafa, a za ścianą duża łazienka. Tak jak na całej wyspie tak i tutaj było mega duszno, a liczne owady przedostawały się przez prześwity w oknach. Wolałam jednak mieć dostęp do świeżego powietrza i nie decydowałam się zamykać okna. Cała Gwadelupa, także i to miejsce, wygląda na trochę nadszarpniętą zębem czasu – wyposażenie całego domu nie jest nowoczesne. Powiedziałabym nawet, że spokojnie może być w moim wieku! Jednak czułam się tu niesamowicie komfortowo i bezpiecznie.
Każdego dnia Gospodarze przygotowywali śniadanie – świeża bagietka, przepyszna marmolada z bananów (były też inne do wyboru, ale umówmy się – bananowa jest NAJ-LE-PSZA!), świeży banan, kawa, herbata, kakao… Śniadanie zabierałam ze sobą na taras, gdzie w spokoju mogłam zjeść, popodziwiać trochę roślinność, wsłuchać się w śpiew ptaków, a przez drzewa przyjrzeć się wodzie (dojście do morza było po drugiej stronie ulicy, delikatnie ukryte za palmami). Wyjeżdżałam z samego rana, o 6:00, i choć nie załapałam się na pełne śniadanie – dostałam banana na odchodne 🙂
Jakie są moje wrażenia z AirBnb?
Zarówno rezerwacja, kontakt z Gospodarzami, płatność, a i potem opinie – wszystko odbyło się za pośrednictwem aplikacji. AirBnb pozwala nam dokładnie sprawdzić hosta przed dokonaniem rezerwacji, a następnie pośredniczy w rozwiązywaniu wszelkich sporów (w końcu to oni trzymają kasę za nasz nocleg).
Przed rezerwacją zapoznałam się z recenzjami i oceną pokoju i obsługi, sprawdziłam też, czy mój Gospodarz jest zweryfikowany. Zdjęcia zdjęciami – trzeba na nie zawsze nałożyć “filtr” wiedząc, że zostały przygotowane specjalnie na potrzeby serwisu i wszystko na nich wygląda trochę “lepiej”. Nie brałam ich aż tak bardzo pod uwagę.
Swoją decyzję w dużej mierze oparłam o fantastyczne recenzje użytkowników serwisu, dzięki którym wiedziałam, że trafię na naprawdę życzliwych ludzi. Kontakt z Clélią jeszcze przed moim przyjazdem był kolejnym dowodem na to, jak cała rodzina podchodzi do odwiedzających ich dom podróżników.
Przed moją pierwszą rezerwacją miałam wątpliwości. Dziś sądzę, że to może być dla mnie kolejny hit, być może nawet lepszy niż nocowanie w przedziwnych hostelach. Jeśli jednak Ty się jeszcze wahasz – wpadnij na bloga Duże Podróże, na którym Ola zebrała najlepszy na świecie poradnik o AirBnb.
1 komentarz
Cieszę się, że odważyłaś i że się przydał wpis 🙂 Mega też zazdroszczę konfitury bananowej, też byłaby moją ulubioną :O