Karlskrona rowerem

Sakwy rowerowe to jeden z najlepszych zakupów, jakie mogliśmy zrobić przed wyjazdem!

Od czasu do czasu w każdym z nas odzywa się – czasem mocno tłumiony – Polak, biedak, cebulak, kombinator i poszukiwacz okazji. Tak właśnie było z nami. Pojechaliśmy do Szwecji nie dlatego, że było to nasze pragnienie od dawien dawna. Wybraliśmy się tam dlatego, że… można było tanio. Jak podobało się nam w Karlskronie?

Karlskrona – miasto idealne dla rowerzystów

Muszę przyznać, że spodobało mi się tutaj od samego początku. Już droga, która łączyła port z centrum miasta wzbudzała we mnie (jak się później okazało -słusznie) nadzieje, że wybraliśmy się rowerami we właściwe miejsce. Była gładka, prawie nieuczęszczana przez samochody, ale co najważniejsze – posiadała całkowicie wydzieloną, szeroką i równą jak stół ścieżkę rowerową. Jadąc po niej można było słyszeć jedynie… szum opon. To bardzo miła odmiana po Warszawie, gdzie na każdym kroku hałasują samochody, zatrzymują nas światła i musimy ustępować miejsca albo innym rowerzystom albo pieszym przechadzającym się po ścieżkach. Jaką ulgą, czystą przyjemnością jest przejechać kilka kilometrów w ciszy, spokoju, po równym, nie zatrzymując się co chwilę a przy okazji mając możliwość podziwiania wszystkiego dookoła.

Urocze małe mosty łączące wysepki na których położona jest Karlskrona

Nie trzeba było daleko jechać, by przy drodze znaleźć pierwszą atrakcję – ruiny zamku.Trudno jednak powiedzieć o nich cokolwiek więcej niż to, że.. są. Znajduje się tam co prawda tablica informacyjna, jednak brak tam jakichkolwiek informacji w języku angielskim, które umożliwiłyby dowiedzenie się co, kiedy i czemu tam kiedyś stało. Kto jest chociaż odrobinę odważy i nie obawia się o kuku już na początku wycieczki spróbować może wspiąć się po kamieniach na górę. Gwarantowany przyjemny widok na okolicę.

Czego jak czego, ale portów tutaj nie zabraknie!

Skansen

Jeżeli uważnie podążać będziemy ścieżką rowerową, która prowadzi do miasta (tutaj znów mógłbym zacząć się rozpływać na tym jak wspaniała była…) po drodze natkniemy się na skansen. Znajdziemy tutaj mnóstwo małych, kolorowych domków w intensywnych barwach z białymi akcentami obecnych na pocztówkach. Jeżeli – tak jak my – będziecie odważni możecie zapuścić się w głąb wioski. Okaże się, że jest tam zagroda dla zwierząt. A jakie zwierzęta można tam zobaczyć? Kozy, konie, świnki, dziki, kury i przechadzająca się gdzieniegdzie koty. Raj dla dzieci! Jeżeli do tego dodamy fakt, że jest jeszcze plac zabaw… nawet dorośli mogą się tam zabawić, kiedy nikt nie będzie patrzyć! A jeżeli będzie… Niech się wstydzi ten, kto widzi!

… są też świnki! Pełny zwierzyniec!

Kozy – jakie są każdy widzi

Miasto

Najmniej mogę chyba powiedzieć o mieście samym w sobie. Głównie z tego powodu, że nie byliśmy szczególnie nastawieni na to, żeby spędzić tam dużo czasu.

Gdzie samochód nie wjedzie tam rower owszem. W razie wątpliwości – to nie jest mój rower!

Czego jednak żałuję najbardziej z całego naszego wyjazdu to tego, że nie udało się nam dostać do muzeum motoryzacji – jednej z głównych atrakcji Karlskrony . Na nasze nieszczęście do Karlskrony zawędrowaliśmy w sobotę, kiedy to rzeczone muzeum nie działa. Zdecydowałem się jednak własnoręcznie sprawdzić, czy informacje zamieszczone na stronie internetowej są zgodne z rzeczywistością. Byłem, widziałem, klamkę szarpałem, potwierdzam – w weekendy muzeum jest zamknięte.

Po drodze możemy znaleźć nawet… ruiny zamku! Nie zobaczycie tutaj wiele, ale to miła niespodzianka!

Możemy tutaj jednak znaleźć kilka prawosławnych kościołów (w tym jeden całkowicie drewniany!), mniejsze i większe rynki i parki. Przyjemnie, ładnie, estetycznie jednak nie jest to nic, co mogłoby urwać głowę.

Przyjemność z jazdy

Jednak bądźmy szczerzy – to nie muzeum marinistyczne nas tu ściągnęło. Nie były to też złudne nadzieje na otwarte muzeum motoryzacji. Nie ruiny zamku przy drodze czy atrakcje na promie. Przyjechaliśmy tutaj… pojeździć na rowerze.

Mądrze patrzymy na mapę, niemądrze się pierwej zgubiwszy 🙂

A to udało się lepiej niż mogliśmy się tego spodziewać. Wszechobecność, dostępność i jakość ścieżek są w stanie wynagrodzić wszystko inne. Jeszcze długo nie zapomnę tego jak nieśpiesznym tempem, z lekkim, ciepłym wiatrem we włosach przemierzaliśmy wybrzeża Karlskrony. Kiedy to z jednej wyspy przejeżdżaliśmy na drugą kolejnym mostem.

… czy już wspominałem, że znajdziemy tutaj port czy dwa?

Piszę ten wpis dopiero w październiku, na długo po wyprawie samej w sobie i z jeszcze większym rozrzewnieniem wspominam ten wyjazd. Jeżeli mogę czegoś żałować to tylko jednego – że byliśmy tam tam krótko 🙂

Powiązane wpisy

Karlskrona w jeden dzień [PLAN WYCIECZKI i ZDJĘCIA]

Muzeum marynarki wojennej

Stena line – promem do Szwecji

6 komentarzy

Marek 22 października 2015 - 07:42
Oj tak Szwecja w jeden dzień to mało...człowiek zdąży pokochać ten kraj a prom już czeka... Architektura największego rynku w Szwecji jest interesująca, natomiast najlepiej wspominanym elementem wyprawy było muzeum marynarki wojennej z możliwością wejścia na okręt podwodny, który do względnie niedawna był w czynnej służbie.
Alicja 3 listopada 2015 - 14:43
Ahh jak tu pięknie. Rewelacyjne fotografie. Nie miałam jeszcze okazji być w Szwecji ale przeglądając różne fotografie ze Szwecji wnioskuję, że jest tam przepięknie. Zazdroszczę :) Pozdrawiam
Karol 14 listopada 2015 - 17:31
Jestem pełen podziwu :) Miałem okazję chwilę pozwiedzać Szwecję i naprawdę jest tam przepięknie. Bardzo fajne fotografie :) Pozdrawiam
Dodaj komentarz

Ta witryna używa ciasteczek. Pozostając na stronie zgadzasz się na ich użycie. Polityka prywatności