Z głową w chmurach. Mój pierwszy raz na paralotni.

Powoli ruszają!

Silnik warkocze, choć jest to trochę inne brzmienie niż w motocyklu, to jednak przyjemnie się go słucha. Śmigło kręci się coraz szybciej, żagiel wędruje do góry i po chwili cała paralotnia jest już nad ziemią. Nawet jeśli kiedykolwiek myślałam, że chodzę z głową w chmurach, to jednak taki lot był niesamowitym przeżyciem!

 

Wprowadzenie do latania

Szkolenie trwa krótką chwilę – dowiadujemy się jak trzymać nogi i ręce przy starcie, czego lepiej nie robić, a na co możemy sobie pozwolić. W zasadzie pasażer nie musi nic robić, byle siedział zapięty i podziwiał widoki.

 

Kiedyś jeden mężczyzna wykupił lot dla dwóch osób i zadzwonił zapytać się, ile czasu trwa szkolenie. Powiedziałam mu, że 5 minut, więc bardzo się ucieszył. Bo on… chciał się w powietrzu oświadczyć i był przekonany, że to on będzie pilotował! A lot odbywa się w tandemie, z pilotem, który ma odpowiednie uprawnienia. Takie szkolenie to już z 1.5 roku może potrwać! – opowiada nam żona naszego pilota.

 

Bum na latanie

Pan Marian lataniem zajmuje się od około 20 lat. Zaczynał od motolotni, by potem zdobywać uprawnienia do latania na motoparalotnię i paralotnię. Był też członkiem reprezentacji Polski w motoparalotniarstwie. W Mistrzostwach Europy zdobył złoty medal.

 

To dość kosztowne hobby – nowe skrzydła, silniki, paliwo… Z każdym rokiem potrzebny był nowy sprzęt. 3 lata temu podjęta została decyzja o otwarciu biznesu. Akurat wtedy loty widokowe zyskiwały na popularności. I tak od kilku lat udaje się przekuć pasję na faktyczny zarobek.

 

Dla wielu ludzi krótki lot jest wstępem do dalszych powietrznych przygód. Sprawdzianem. Wielu klientów wraca, zachęceni pierwszym lotem sięgają po więcej. Godzinne przeloty nad Warszawą. Ale Pan Marian nie chce spocząć na laurach, a jego żona zdradziła nam kilka pomysłów na dalszy rozwój biznesu.

 

Paralotnia

Zasiadam na miejscu pasażera, z przodu wózka. Zapięta pasami zakładam kask z interkomem. Po chwili słyszę w słuchawkach głos pana Mariana, który tłumaczy, co za chwilę się stanie. Ostatnie zerknięcie na Krzyśka – w końcu pozowane zdjęcie przed startem musi być!

 

Ruszamy z przytupem, rozpędzamy się po trawie jadąc prosto przed siebie. Po chwili już jesteśmy w powietrzu. To był moment! Rozglądam się wokół, pod nami pola kukurydzy, a w oddali widać centrum Warszawy.

 

Ściskam mocno rurki koszyka, a nogi bezwiednie wbijam w podpórkę. Trochę się stresuję, jesteśmy w końcu na wysokości 200 metrów! Uspokajający głos pilota dodaje mi jednak otuchy. Wyluzowana podziwiam widoki. Rozpościeram szeroko ręce i lecę!

 

Zachodzące słońce rozświetla okolicę. Próbuję zidentyfikować poszczególne obiekty czy ludzi, których widać z góry. Uśmiecham się do kamery, co potem będzie widać na nagraniu.

 

Powoli podchodzimy do lądowania. Zniżamy lot, przelatujemy tuż nad drzewami. Paralotnia i jej niewielkie kółka dotykają ziemi. Nie przypuszczałam, że lądowanie może być tak delikatne! Szeroki uśmiech nie schodzi mi z twarzy, potrzebuję jednak trochę pomocy przy wysiadaniu. Pasy i kask zapięte są na tyle mocno, że samej trudno się z nich wyplątać.

 

To na pewno nie będzie moje ostatnie spotkanie z paralotnią. Już wiem, że następny lot będzie musiał być znacznie dłuższy!


O panu Marianie i jego działalności znajdziecie więcej na stronie http://polatajmy.eu.

 

Powiązane wpisy

Spacer po Wilanowie – chwila na refleksję

Warszawska Noc Wieżowców

Warszawa w obiektywie [ZDJĘCIA]

2 komentarze

skokiwarszawa 22 października 2017 - 21:31
Jak już raz się zacznie to później chcę się kolejnych lotów ;)
Dodaj komentarz

Ta witryna używa ciasteczek. Pozostając na stronie zgadzasz się na ich użycie. Polityka prywatności