Podróż z depresją – wpis osobisty

Droga - Lwów

Weź się w garść, inni mają gorzej. To chyba najgorsze słowa pocieszenia jakie tylko można usłyszeć. Bo przecież może i masz dobrą pracę i fajnego chłopaka, ale wciąż możesz cierpieć na depresję. Nie ma ogólnie przyjętych reguł określających, kto i dlaczego może mieć zaburzenia nastroju – nie zależy to od statusu społecznego, od pieniędzy, czy liczby znajomych na fejsbuku. Opowiem Wam o podróży nietypowej. Będzie to podróż z depresją.

Czym są zaburzenia depresyjne?

 

Duża depresja, epizod depresyjny, depresja jedno- i dwubiegunowa. Hasła, na których dźwięk najchętniej zmieniamy temat. Choroba? A może jednak smutek i przygnębienie?

 

Wielokrotnie na blogach podróżników przeczytać można o popowrotowej depresji – kiedy wciąż jeszcze przygoda trwa, a tu już trzeba wrócić do szarej rzeczywistości. Towarzyszący temu smutek bywa jednak krótkotrwały. Tego, niestety, nie można powiedzieć o depresji.

 

Zaburzenia nastroju objawiają się długotrwałym przygnębieniem, rezygnacją, niekiedy dochodzi nawet do myśli samobójczych. Ale występują też często dużo bardziej zauważalne objawy: problemy ze snem, czy jedzeniem, a także napady lęku. Nie muszą one występować razem, w zasadzie już jeden z nich powinien zwrócić uwagę.

 

Przecież niczego mu nie brakowało!

 

Szczęśliwy związek, dużo pieniędzy, wielka rodzina, problemy ze znalezieniem pracy, długi, zdrady, obrona pracy magisterskiej, narodziny dziecka, poroniona ciąża… Sytuacje tak różne, a jednak depresja nie dopada tylko osób, które przeżyły traumę.

 

A jednak.


Podróż z depresją

 

Smutek się nie sprzedaje

 

Polskie blogi podróżnicze są śliczne – znajdziemy tam wiele przewodników, przepięknych zdjęć, których bohaterowie spełniają nasze marzenia, czy fascynujące wpisy o przeżytej przygodzie. Czasem ktoś napisze o problemach ludzi spotkanych w drodze. Opowiadanie o swoim smutku jest nieatrakcyjne. I to nie tylko na blogach. Nikt nie chce przecież mieć łatki smutasa przyznanej mu przez znajomych. Ale podróże to też dobry pomysł na podjęcie walki z tą chorobą.

 

Zaczął podróżować. Przez depresję.

 

Autor bloga Slow Vegan Travel, Dale, szczerze opowiada swoją historię. Pisze o tym, jak przytłaczały go różne problemy, co ostatecznie doprowadziło do rezygnacji i wycofania. Dużą rolę w tej historii odegrała Franca, jego dziewczyna, która nie opuściła go w najtrudniejszych dla niego chwilach.

 

To właśnie Franca wpadła na pomysł wspólnego wyjazdu, który miał pomóc im trochę oderwać się od smętnego życia. Ale skoro udało się przeżyć wspaniałe chwile w czasie podróży do Wenecji, to czemu nie można przeżywać ich również po powrocie? Czemu nie mieliby podróżować więcej i więcej?

 

Polecam w wolnej chwili zapoznać się z opowieścią Dale’a tutaj.

 

O tym jak przespałam 2 miesiące

 

Wymagające studia sprawiały, że czułam się dumna z moich osiągnięć. Do tego praca jako programistka – w sumie od kiedy zaczęłam studiować, to pracy nie miałam przez dokładnie 3 dni. Nie każdy student ma takie możliwości – nie każdy urodził się bądź mieszka w Warszawie, miał świetne nauczycielki matematyki w szkole, nie każdy miał możliwość studiowania w stolicy, nie każdy interesuje się rzeczami najbardziej pożądanymi na rynku pracy.

 

Podczas gdy znajomi opowiadali o wymarzonych samochodach, ja już śmigałam swoim motocyklem. W harcerskim środowisku czułam się jak ryba w wodzie, powoli pnąc się do góry – realizując próby na kolejne stopnie, zdobywając liczne odznaki, sprawując kolejne, wyższe funkcje.

 

Swobodnie mogłam cieszyć się ze swoich osiągnięć i z możliwości, wykorzystanej szansy, jaką dostałam od losu. A jednak ciągle coś było nie tak. Choć pozornie miałam wszystko.

 

Pewnego dnia zorientowałam się, że nie jem, w pracy pojawiałam się coraz rzadziej, o ile w ogóle, harcerstwo przestało się liczyć, a praca magisterska jakoś nie chce się pisać. Najlepiej czułam się śpiąc. Jedna tylko rzecz sprawiała, że wciąż miałam chęć coś ze sobą zrobić. Podróże.

 

Moje Wielkie Włoskie Urodziny, czyli krótki, ale intensywny wyjazd do Włoch, sprawił mi wielką radość. Nie czułam się na siłach, by biegać po miastach i zwiedzać wszystko, co popadnie. O uśmiech przyprawiał mnie powolny spacer wąskimi uliczkami i godzinne delektowanie się włoską pizzą i winem. Ostatnio przecież tak mało jadłam!

 

Wypad do Lwowa był kolejnym wyjazdem, w czasie którego czułam, że jest sens wstawać z łóżka.


Co osobie z depresją daje podróż?

 

Budząc się każdego dnia rano potrzebowałam celu. Takim celem stało się planowanie (a w zasadzie nawet rozmyślanie o) kolejnych wyjazdów. To dzięki temu znajdowałam siłę, żeby wstać, ubrać się i umyć zęby. Wierzcie bądź nie, ale w tamtym czasie właśnie te czynności sprawiały mi ogromną trudność!

 

Wyjeżdżając można też chwilowo zostawić całe zło świata za sobą, zapomnieć. Nie zapewnia to permanentnego efektu, ale chwilowo poprawia nastrój, a to przecież nigdy nie zaszkodzi?

 

Bycie w drodze to również czas dla siebie, nawet jeśli podróżujemy z kimś. To moment, kiedy można skupić się na sobie, zadbać o własne potrzeby, albo przynajmniej zdać sobie z nich sprawę. Nic mnie nie skłania do refleksji tak jak podróż! (No, może jeszcze długa, ciepła kąpiel…)

 

Najważniejsze jednak było to, że planując wyjazd zdawałam sobie sprawę z tak prozaicznej potrzeby – pieniędzy, bez których żaden wyjazd się nie odbędzie. To stąd czerpałam motywację, by jednak pójść do pracy.

 

A kiedy już gdzieś byłam, mogłam na nowo zachwycać się światem – a ten wygląda znacznie lepiej niż świat widziany spod kołdry. Uprzejmi i uśmiechnięci ludzie, zapierające dech w piersiach widoki, wiatr we włosach…


Podróż to jednak nie wszystko

 

Nie jest jednak tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. Gdyby podróże leczyły depresję, prowadzilibyśmy raczej koczowniczy tryb życia. Wszyscy. A jednak nie każdemu to może pasować. Na pewno podróż nie sprawi radości każdej osobie zmagającej się z depresją, ale dla wielu może być szansą na wyrwanie się z jej sideł. Jedynym pewnym sposobem rozwiązania problemu zaburzenia nastroju jest na pewno konsultacja psychologiczna. W późniejszym etapie może się okazać, że konieczna jest długotrwała terapia lub leki, ale tę decyzję lepiej pozostawić specjalistom.

 

Jak Ty możesz pomóc?

 

Tak jak topielec nie macha i nie woła o pomoc, tak samo osoba z zaburzeniami nastroju raczej nie opowiada o swoim problemie na prawo i lewo. Zauważalne zmiany w zachowaniu kogoś z Twojego otoczenia mogą być dla Ciebie sygnałem, że coś się dzieje. Twoje wsparcie wtedy może okazać się nieuniknione – ciepła rozmowa, troska, zainteresowanie. Ale warto też zachęcać do wizyty u lekarza – możesz nawet pomóc ją zorganizować, a potem poczekać w poczekalni! Najważniejsze jest jedno – z depresji ciężko jest wyjść samemu.

 

Może to właśnie wspólna podróż będzie pierwszym krokiem tej trudnej drogi, jaką jest leczenie depresji. Mi, a także France i Daleowi się udało.

 

A jeśli czujesz, że ten problem może dotyczyć Ciebie i potrzebujesz wsparcia, to zawsze możesz napisać do mnie, odpiszę. hej@cieplikpodrozuje.pl

 

Powiązane wpisy

Dolina Krzemowa czy Nowy Jork – gdzie mi się lepiej mieszka?

Jak pracuje się w amerykańskiej firmie?

Programistko, jesteś super!

12 komentarzy

A. 13 sierpnia 2016 - 12:25
No popatrz, w życiu bym się nie spodziewała, i teraz, uwaga, kolejny najbardziej irytujacy w takiej sytuacji komentarz - a już na pewno nie po Tobie! ;) Po każdym innym, tylko nie po Tobie. Chociaż czasem, obserwujac wszystko z boku, zwłaszcza ostatnio, zdawało mi się, że coś jest nie tak (tak, tak, różne pogłoski docieraja za granicę). Może to po prostu choroba ludzi ambitnych, przynajmniej w sporej części... U Ciebie ta teoria by się sprawdziła. Mam nadzieję, że już Ci jest trochę lepiej i że masz kogoś, a może nawet kilka osób, które Cię wspieraja, bo faktycznie w pojedynkę nie jest łatwo, ale Ty sobie dasz radę, tak jak zawsze. :) To tylko kwestia czasu i oby to nastapiło prędzej niż później w Twoim przypadku. Będę trzymać kciuki - za to, i za to, żebyś była dużo silniejsza niż ja i nie miała nawrotów. Fajnie, że zdobyłaś się na odwagę, by o tym napisać/powiedzieć głośno. Trzymaj się!
fr 15 sierpnia 2016 - 12:22
Ekrany monitorów, wifi, lte, szum wentylatorów, dysków, ultra i infra dźwięki, ogrom informacji, to wszystko sprawia, że czujemy się coraz gorzej i gorzej. Warto, tak jak piszesz, znaleźć po prostu czas dla siebie w tym elektronicznym świecie wariatów.
Emi 21 sierpnia 2016 - 11:48
Ja jestem depresji wdzięczna, że 5 lat temu wykurzyła mnie z Polski w poszukiwaniu szczęścia. Czarne myśli przeszły jak ręką odjął wraz z podróżą po uśmiechniętej Azji, ale po jakimś czasie i te podróże stały się tylko szarą codziennością. Teraz już umiem bardziej panować nad swoimi nastrojami i nie dramatyzuję jak przez kilka dni nic mnie nie cieszy, ale mam wątpliwości czy tego cholerstwa da się pozbyć raz na zawsze...
Cieplik 21 sierpnia 2016 - 23:53
Hej, dzięki za komentarz! Tak jak trochę wspomniałam w poście - podróże pomagają, ale wydaje mi się, że to raczej takie doraźne środki, które (niestety) na dłuższą metę też nie dają rady... I nie ma znaczenia, czy wyjedziemy na 3 dni, czy też 3 tygodnie... W moim odczuciu najlepiej po prostu ją przepracować w gabinecie psychologa. Na pewno łatwiej wtedy będzie nad nią zapanować ;) Jest taka seria filmików na youtubie, padają tam niestety mało pocieszające słowa o tym, że z depresją można walczyć, ale (choć mniejsza i okiełznana) zostaje na zawsze.
Szczawnica 18 września 2016 - 14:31
Na deprechę najlepsza jest całodzienna wyprawa w góry, po 12 godz. marszu zapominasz o wszystkim a marzysz o szybkiej kąpieli i ciepłym łóżku. :-)
agnieszka 27 września 2016 - 22:53
Cięzki temat...w moim przypadku było odwrotnie - to depresja "wyleczyła" mnie z podróżowania...
Dodaj komentarz

Ta witryna używa ciasteczek. Pozostając na stronie zgadzasz się na ich użycie. Polityka prywatności