W dzisiejszym odcinku moimi gośćmi są Magda i Przemek – znani w sieci jako Geeki podróżniki – którzy dzielą się dzisiaj z nami swoimi doświadczeniami z podróży po Stanach Zjednoczonych.
W tym odcinku rozmawiamy na temat:
- bezpieczeństwa dziecka w podróży (i jak najlepiej rozwiązać problem fotelika samochodowego)
- planowania roadtripa z małym dzieckiem (i bez dziecka!)
- podróże tematyczne – jak najłatwiej zacząć?
- wydatki w podróży, czyli Geekowy sposób planowania budżetu wyjazdu w praktyce.
Ponadto dywagujemy również na temat tego, czy piękniejszy jest wschód czy też zachód Stanów Zjednoczonych!
Posłuchaj też siódmego odcinka podkastu, w którym opowiadam o 14 stanach wschodniego wybrzeża!
To jest podkast “Cieplik podróżuje”. Audycja o podróżach, emigracji i Stanach Zjednoczonych.
Odcinek 8.
W dzisiejszym odcinku rozmawiam z parą podróżujących programistów, Magdą i Przemkiem, autorami bloga geekipodrozniki.pl, którzy opowiedzą o swoich licznych podróżach po Stanach i podzielą się swoimi sposobami na planowanie podróży.
Cześć! Miło mi powitać was w ósmym odcinku podkastu „Cieplik Podróżuje”. Ja nazywam się Agata Cieplik a moimi dzisiejszymi gośćmi są Magda i Przemek, programiści i autorzy bloga geekipodrozniki.pl. Geeki podzielą się z nami swoimi wrażeniami z pierwszego amerykańskiego road tripu z ich synkiem oraz podrzucą kilka trików, które pomogą w planowaniu takiej podróży. Będziemy też porównywać wschód i zachód Stanów Zjednoczonych oraz porozmawiamy trochę o filmowych miejscach w USA zapraszam.
Magda i Przemek: Cześć! Dzień dobry! Tutaj Przemek i Magda z bloga Geeki Podróżniki.
Przemek: Jesteśmy dwójką programistów, którzy w pewnym momencie postanowili, że trochę im się materiału nazbierało z wyjazdów, które już odbyliśmy i fajnie by było to było gdzieś umieścić w Internecie i stąd się wziął pomysł na bloga. Kiedyś to był blog tropimy ,potem zmieniliśmy nazwę na geeki podróżniki, ponieważ wydaje nam się, że lepiej oddaje to co to nam przyświeca w tych podróżach.
Magda: A podróżować lubimy w wolnym czasie.
Przemek: Tak, oboje pracujemy na etacie jako programiści, jak już powiedziałem, więc mamy urlop taki klasyczny Polski.
Magda: I uwielbiamy jeździć do Stanów. Byliśmy do tej pory 5 razy we dwójkę.
Agata: We dwójkę… a z innymi byliście jeszcze?
Magda: Ja byłam wcześniej na wizycie u rodziny, potem byłam na Work and Travel przez trzy miesiące.
Przemek: A ja biznesowo jeszcze w międzyczasie byłem w San Francisco na konferencjach.
Agata: Kiedy odbyliście swoją ostatnią podróż do Stanów Zjednoczonych?
Magda: No całkiem nie dawno, bo w sumie, wróciliśmy dwa tygodnie temu, trzy?
Przemek: Jakoś tak
Magda: Wróciliśmy z naszej najdłuższej do tej pory podróży po Stanach, bo byliśmy tam cały miesiąc.
Przemek: Tak. Wyjechaliśmy na samym początku września, chyba 6 września był wylot i wróciliśmy do Polski i lądowaliśmy 6 października. Więc tak dokładnie miesiąc na wschodnim i zachodnim wybrzeżu jednocześnie, znaczy nie jednocześnie, ale tak, jedno po drugim.
Agata: Wspomnieliście, że z reguły jeździcie w wolnych chwilach korzystając ze zwykłego polskiego urlopu. Czy to był wasz pierwszy taki najdłuższy wyjazd do Stanów?
Magda: Tak, to był nasz najdłuższy wyjazd, ale wcześniej byliśmy 3 tygodnie, ponad 3 tygodnie, byliśmy dwa tygodnie, byliśmy też tydzień w Nowym Jorku. Także takie różne długości tych wyjazdów, mamy taki całkiem spory przekrój.
Agata: Rozumiem, i tym razem byliście również ze swoim synkiem?
Magda: Tak, tym razem to był pierwszy wyjazd, na który zabraliśmy naszego syna Rysia, który obchodził w Stanach swoje pierwsze urodziny. Więc nie da się ukryć, że ten wyjazd był inny niż wszystkie nasze poprzednie wyjazdy do Stanów. Trochę inaczej trzeba było go planować uwzględniając jakby jego potrzeby a nie tylko nasze więc, staraliśmy się to jakoś tam pogodzić tak, żeby wszyscy byli zadowoleni.
Przemek: I chyba nieźle wyszło.
Magda: No my jesteśmy zadowoleni, myślę, że Rysiek też.
Agata: A jak podróżuje się z takim maluchem?
Przemek: Trzeba dużo więcej rzeczy zaplanować, tak mi się wydaje, że dużo mniej rzeczy tak jak my do tego podeszliśmy.
Magda: My w ogóle lubimy planować nasze wyjazdy, nigdy nie pojechaliśmy do Stanów tak żebyśmy nie mieli zarezerwowanych noclegów. Na przykład może jakieś pojedyncze w trakcie wyjazdu brakowało i jakby na bieżąco je tam sobie zarezerwowaliśmy, ale nigdy nie było tak, że nie mieliśmy planu na co, jak, kiedy będziemy robić, gdzie którego dnia będziemy i gdzie będziemy spać. No więc teraz jakby również to tak wyglądało, że w sumie wszystkie noclegi mieliśmy zaklepane jeszcze przed wyjazdem co przy takim miesięcznym wyjeździe też było wyzwaniem szczerze mówiąc.
Agata: Dlaczego?
Magda: No bo wiesz, masz w sumie 30 dni…
Przemek: I rezerwacja noclegów na 30 dni pod rząd determinuje też trasę, którą trzeba między tymi dniami pokonać i jeżeli cokolwiek by się rozjechało to cała reszta planu na całe następne dwa tygodnie, trzy tygodnie potencjalnie się rozjeżdża.
Magda: W sumie powinniśmy zacząć od tego, że my w ogóle bardzo lubimy road tripy. Prawie zawsze wypożyczamy samochód, nie wypożyczyliśmy samochodu tylko jak spędziliśmy dzień w Nowym Jorku, no ale to jest jakby jasne, że w Nowym Yorku nie potrzebujesz samochodu. Ale tak to uwielbiamy road tripy właśnie po Stanach, to jest idealny kraj do podróżowania samochodem. Więc teraz też tak było, zrobiliśmy taki niedługi Road Trip po wschodzie. Może opowiem mniej więcej jak to wyglądało, bo przylecieliśmy do Waszyngtonu i tam spędziliśmy 2-3 dni. Potem jechaliśmy w stronę Acadia National Park, który znajduje się w stanie Maine, czyli w tym najbardziej wysuniętym na północny-wschód stanie. I tam mieliśmy plan, żeby do tego parku narodowego dojechać w 5 dni. W związku z tym jechaliśmy przez stan Nowy Jork, Pennsylvanie, Vermont, New Hampshire, przez Maine. No i w każdym z tych stanów nocowaliśmy i coś tam sobie oglądaliśmy ciekawego po drodze. W Acadia National Park spędziliśmy chyba ze 4 dni a potem udaliśmy się do mojej cioci, siostry mojej mamy, która mieszka w stanie New Hampshire i tam u niej spędziliśmy chyba z 5 dni. W międzyczasie odbieraliśmy naszych rodziców, którzy dołączyli do nas w drugiej części tej wycieczki. Z nimi zwiedziliśmy Boston, potem pojechaliśmy do Nowego Yorku gdzie tez byliśmy 3 dni, i z Nowego Yorku przelecieliśmy na zachodnie wybrzeże do Los Angeles i tam zrobiliśmy w sumie taki dosyć klasyczny Road Trip po zachodzie Stanów Zjednoczonych. Odwiedziliśmy Wielki Kanion, Park Narodowy Joshua Tree, Bryce kanion, Kanion Antylopy i zakończyliśmy w Las Vegas i wracaliśmy z Vegas. Także to tylko pokrótce, żeby to nakreślić, więc po drodze wynajmowaliśmy trzy różne samochody. Pierwszy był mniejszy no bo jeździliśmy tylko we trójkę, to znaczy ja, Przemek i Rysiu. A potem już jeździliśmy takim dużym dwunastoosobowym vanem.
Przemek: Wracając do tego pytania, jak się przygotować do wyjazdu z dzieckiem, no to biorąc pod uwagę całe te przygotowania, całe te plany i tak dalej… No to Magda bardzo długo siedziała i tę trasę, którą mieliśmy pokonać samochodem układała w taki sposób żeby odcinki do przejeżdżania w ciągu jednego dnia nie były dłuższe niż te 3-4 godziny jazdy.
Magda: Najlepiej podzielona jeszcze jakąś atrakcją w międzyczasie.
Przemek: Żeby po prostu nie spędzić całego dnia w samochodzie, ponieważ, no raz, że dla takiego małego człowieczka to nie jest do końca zdrowe, żeby cały dzień spędzić w samochodzie. No a po drugie nudzi mu się.
Magda: Tak, po kilku dnia już może mieć dosyć. Więc no tak, staraliśmy się to tak planować, żeby jazda w ogóle była rano, w sensie po śniadaniu, w tej pierwszej części dnia. No jakby wiemy, że on dosyć słabo znosi jazdy po południu jak już jest zmęczony, wtedy ciężko jest też go zabawić, chce mu się trochę spać, ale już za późno na drzemkę, no i takie nie wiadomo co. Także planowaliśmy te odcinki do przejazdu raczej po śniadaniu i powiem, że to sprawdziło nam się fantastycznie. W taki sposób nawet, że jak wsadzaliśmy Rysia do samochodu po śniadaniu to on dwa zakręty i spał i budził się jak dojeżdżaliśmy tam gdzie mieliśmy dojechać. Przemek gasił samochód, Rysiek wtedy się budził wyspany zadowolony i był gotowy na te atrakcje, które tam nadchodzą. Więc on już też wpadł w taki chyba tryb wyjazdowy, że dobrze mu się spało i drzemało w tym foteliku w samochodzie i nie było żadnego problemu, także fajnie się to sprowadziło.
Agata: A co z samolotami i zmianą czasu?
Magda: W tamtą stronę bez problemu. To znaczy, no bo dla nas dorosłych też jest lepiej lecąc z Europy do Stanów, po prostu wstajesz wcześniej i jesteś wyspana. No z powrotem było trochę gorzej, bo jak się wraca znowu ze Stanów do Europy, no to wtedy kiedy powinno się spać w nocy to się nie chce spać, bo człowiek jest wyspany. No i dziecko też niestety, więc pierwszy tydzień po powrocie to mieliśmy tak, że w nocy książeczki czytaliśmy. Ale w sumie to całkiem nieźle to zniósł.
Przemek: Ja miałem dodatkowo jeszcze taki challenge, ponieważ, już z powrotem, lądowaliśmy w niedzielę wieczorem a ja w poniedziałek rano szedłem do pracy, tak od razu z marszu, bez tego dodatkowego dnia na rozruch także też wyszło nieźle.
Magda: Poza tym, że spałeś po obiedzie prawie!
Magda: Osobnym tematem jest na przykład fotelik samochodowy, szczególnie przy takim małym dziecku. No to znaczy tak, można wypożyczyć fotelik samochodowy w wypożyczalni, ale szczerze mówiąc to my nigdy tego nie robiliśmy, bo przeczytaliśmy chyba pół internetu apropos tego, jak to dobrze zrobić, jak się podróżuje z dziećmi i jeździ się samochodem na miejscu. Ogólnie podobno jest tak, że te foteliki w wypożyczalni są, po pierwsze nie wiadomo jakiej jakości, po drugie nie wiadomo czy są w odpowiednim rozmiarze dla dziecka. Tych najmniejszych podobno w ogóle nie ma, ale Rysiek już teraz jest w tym większym powiedzmy, najmniejszych to już w ogóle nie ma. Może być tak, że po prostu nie ma fotelika, chociaż się go zamówiło, takie historie też opowiadali, więc my stwierdziliśmy, że nie będziemy ryzykować i po prostu jeździmy ze swoim fotelikiem. Na wszystkich wyjazdach na których, do tej pory, Rysio był z nami, a był z nami na Wyspach Kanaryjskich, we Włoszech i w Stanach, za każdym razem mieliśmy swój fotelik. Nie wiem, czy istnieje jakaś linia, w której trzeba dodatkowo płacić za to, do tej pory się nie spotkaliśmy, ani w tanich liniach typu Ryanair, ani w takich regularnych liniach. Wszędzie fotelik dla dziecka jest przewożony za darmo, tak samo, jak wózek.
Agata: Nadajecie go przy wejściu do samolotu?
Magda: Nie, nadaje się go tak jak bagaż. To znaczy, nadaje się go tak jak bagaż, no i tutaj pojawia się kolejne pytanie jak ten fotelik będzie traktowany na lotniskach.
Przemek: Wiadomo, że taki fotelik, to jeżeli gdzieś upadnie albo się o coś uderzy, no to jego właściwości, to bezpieczeństwo mogą zupełnie zniknąć. Więc długo też żeśmy kminili jak to zrobić i w sumie gdzieś w Internecie żeśmy znaleźli taki patent. Po prostu kupiliśmy 20 m folii bąbelkowej i owinęliśmy fotelik folią bąbelkową i zawinęliśmy go jeszcze w taką torbę z Aliexpresu za mniej więcej 3 dolary…
Magda: Nie, nie! Trochę więcej, no weź. Może z 15.
Przemek: wygląda jak za 30, no i nadaliśmy normalnie jako fotelik samochodowy, jako dodatkowy bagaż w cenie biletu.
Magda: Ja jeszcze tylko chwilę o tej torbie z AliExpresu, bo to jest taka duża pomarańczowa torba, plecak w zasadzie. On jest w ogóle bardzo, bardzo fajny do transportu fotelika, bo można ten fotelik sobie zarzucić na plecy na lotnisku, jak musisz go przenieść to no to jest taka wielka kula, którą ciężko nieść w jakikolwiek inny sposób niż na plecach więc ten plecak jest fajny i jeżeli ktoś szuka to polecam. Ta folia bąbelkowa też nam się fajnie sprawdziła, bo po prostu jak dolecieliśmy to ją rozwinęliśmy schowaliśmy sobie do samochodu i jak potem lecieliśmy z powrotem, i na tym locie z Nowego Yorku do Los Angeles, to po prostu z powrotem zawinęliśmy ten fotelik w tą folię i nadaliśmy go tak samo. Tak że fajnie nam się sprawdziło, oczywiście mamy nadzieję, że nic się nie zniszczyło, fotelik wygląda na to, że jest w porządku więc polecamy.
Agata: A jak tam w samolocie? Nie było problemów?
Magda: Ah, w samym samolocie nie no, wesz, on ma jeszcze rok to jest jeszcze tym dzieckiem który lata w samolocie za darmo. Znaczy nie ma swojego miejsca w samolocie, co ma swoje plusy i minusy, bo trzeba go trzymać na kolanach. Jak śpi, no to również śpi na kolanach, a ponieważ już ma ponad rok, tam prawie 90 cm, więc zajmuje w sumie dwa miejsca jak leży na naszych kolanach, ale jakby nie ma z tym problemu. On drzemie sobie w samolocie a jak nie, no to się interesuje tym co jest w około.
Przemek: Ja się trochę obawiałem tego lotu, bo to był taki pierwszy długi naprawdę lot z Ryśkiem, ale okazało się, że na przykład dałem radę cały film obejrzeć podczas trasy.
Magda: Bo on spał dwie godziny.
Przemek: Strzelałem, że obejrzę pół filmu, a obejrzałem cały. Nie, przepraszam, obejrzałem dwa.
Agata: Wow.
Magda: Coś oszukujesz.
Przemek: Także tak, da się. Ale to wszystko zależy od dziecka, właśnie tutaj taki disclaimer, że to, co my mówimy działa na nasze dziecko, działa u nas; każde dziecko jest inne więc…
Magda: Nie każde się nadaje do takich podróży, jakby to jest zrozumiałe, rodzice to wiedzą.
Agata: No tak.
Magda: Czy to da radę, czy nie, więc u nas to działa także jest fajnie. Trochę się baliśmy też tego powrotu, bo w sumie lecieliśmy na noc. Wylecieliśmy z Las Vegas o 17 czy 18 i lecieliśmy całą noc, ale to też było nieźle, bo w sumie Rysiek przespał chyba pięć godzin. Ah, jeszcze jeden patent, jeżeli chodzi o jedzenie dla dziecka w samolocie, bo oczywiście jak się leci z takim maluchem, który jest karmiony piersią to jest proste bo nie trzeba nic zabierać. No ale z takim rocznym dzieckiem, no to już trzeba mieć trochę innego jedzenia. No i najczęściej są to słoiczki, nie ma z tym problemu, żeby zabrać do samolotu przez kontrole bezpieczeństwa. Nie ma problemu też, żeby zabrać wodę dla dziecka, w sumie w dowolnych ilościach można ją mieć. To, co nam się super sprawdziło, to wzięliśmy sobie metalowy kubeczek, taki kempingowy, do którego wchodził nam słoiczek i prosiliśmy tylko o wrzątek panie stewardessy i podgrzewaliśmy sobie ten słoiczek w tym wrzątku. On wiadomo, że się nie podgrzewał nie wiadomo jak, no ale nie był zimny tylko miał tam jakąś temperaturę dobrą do jedzenia. Ten kubeczek nam się sprawdził przez cały wyjazd, bo mieliśmy go w każdej restauracji, w której coś jedliśmy i po prostu wrzątek można dostać wszędzie. Dostaniesz go w kawiarni, i w samolocie, i w restauracji tylko po prostu trzeba mieć w czym podgrzać ten słoiczek, i ten kubeczek metalowy, kempingowy, to był po prostu strzał w dziesiątkę. Także polecam patent.
Przemek: Jedna stewardessa jak wytłumaczyliśmy o co nam chodzi z tym kubeczkiem to powiedziała ,że jesteśmy najlepszymi rodzicami świata, bo ona już lata 25 lat i jeszcze czegoś takiego nie widziała.
Magda: Zawsze rodzice chcą podgrzewać ten słoiczek tylko nie ma w czym.
Przemek: I te stewardessy muszą kminić mikrofalówki i tak dalej, więc zaplusowaliśmy tym.
Magda: Więc polecamy patent z kubeczkiem na pewno.
Agata: To brzmi jak dobry patent, a to znaczy, że Ryszard w takim razie nie próbował zbyt dużo amerykańskiego jedzenia w restauracjach?
Magda: Powiem ci, że jeśli chodzi o jedzenie w amerykańskich restauracjach to jest ciężko dla dzieci. Kwestia jest taka, że takie małe dzieci nie powinny jeść solonych rzeczy, a w zasadzie wszystko jest solone, bardzo rzadko możesz dostać coś co nie jest solone. Więc można część rzeczy kupować w słoiczkach dla dzieci, które oczywiście nie mają soli, ale również są takimi papkami, które nasze dziecko słabo chciało jeść, trochę jadło, ale nie za dużo. A poza tym, to na śniadanie awokado, na przykład, pomidorki, owsianka. Oh można kupić takie owsianki, które nie trzeba gotować tylko wystarczy właśnie zalać wrzątkiem, nadal kubeczek się sprawdza. Prosimy tylko o wrzątek w restauracji śniadaniowej i zalewamy owsiankę dla Rysia, i Rysio je owsiankę, na przykład, z bananem.
Przemek: Oczywiście w supermarketach da się kupić jedzenie dla dzieci, plus normalne, regularne warzywa dobrej jakości.
Magda: Jogurty bez cukru.
Przemek: Trochę się tego naszukaliśmy, ale w końcu znaleźliśmy jakiś jogurt, który nie miał cukru. Walmart, wiadomo, to jakby, to jest normalny kraj. To nie jest tak, że się jedzie gdzieś w dzicz i nie da się niczego kupić, po prostu trzeba chwilkę dłużej spędzić nad analizowaniem etykietki, czy to się dla dziecka nadaje. A ja się nie mogę doczekać już jak Rysiek zje pierwszego burgera ze mną kiedyś w Stanach.
Magda: Na to jeszcze chwilę.
Magda: Z takich rzeczy, których jadł Rysio w restauracjach to był, na przykład, pieczony ziemniaczek czy baked potato. On jest pieczony ze skórką w folii aluminiowej więc nie jest ani solony, ani doprawiany niczym: i takiego ziemniaczka mógł zjeść w restauracji.
Agata: I ogólnie nie ma problemu, żeby wejść do restauracji z dzieckiem i na przykład dostać siedzonko jakieś?
Magda: Nie
Agata: Korzystaliście z tego?
Magda: Tak, oczywiście. W ogóle Stany to też jest, właśnie rozmawialiśmy o tym przed nagraniem, że stany to taki idealny kraj, jeżeli chodzi o podróżowanie z dzieckiem. Tu są wszędzie, ale to wszędzie, dostępne przewijaki, w każdej restauracji, w nie mal każdej publicznej toalecie, bardzo często w męskich również.
Przemek: Tak, w damskich i w męskich.
Magda: Nie ma problemu, żeby tata poszedł przewinąć, nie zawsze musi iść mama do damskiej.
Przemek: W każdej praktycznie restauracji, w której byliśmy były.
Magda: Nie było takiej, w której nie byłoby też krzesełka dla dzieci.
Przemek: Wszędzie są foteliki od razu, jeżeli wchodziliśmy tam z Ryśkiem i z rodzicami, no to mówiliśmy, że, na przykład, jesteśmy w sześcioro dorosłych i dziecko, od razu tam znajdowali stolik i przynosili fotelik dla dziecka.
Magda: Plus kolorowanki nieraz dostawaliśmy.
Przemek: Ludzie bardzo, bardzo fajnie też na dziecko reagują, bo zaczepiają, zaczynają się bawić albo jakieś tam miny stroić, więc są super otwarci i nigdzie nie mieliśmy problemu z tym że byliśmy z dzieckiem.
Magda: Ah jeszcze co do takiego planowania, jeśli chodzi o podróżowanie z takim maluchem. My w sumie mieliśmy również kocyk piknikowy i ten kocyk wykorzystywaliśmy dosyć często. Na przykład w ciągu dnia jak mieliśmy jakąś przerwę albo byliśmy w jakimś parku to kocyk się super sprawdzał. Można było rozłożyć kocyk i Rysiek się tam trochę na nim pobawił, też w innej pozycji, nie siedząc w wózku czy w nosidle. Więc jakby to też uwzględnialiśmy w planowaniu. Chcieliśmy, żeby były takie momenty, kiedy Ryś może się tam trochę pobawić na kocyku. W sumie takie roczne dziecko to zwiedza wszystko, co dorosły i nie potrzebuje jakiś dodatkowych dla niego atrakcji.
Agata: Jeszcze tylko zamykając ten temat samego planowania, jak wygląda na przykład sprawa ubezpieczenia? Bo domyślam się, że kupiliście jakieś ubezpieczenie na całą podróż. Czy musieliście odpowiednio zaznaczać również dziecko? I czy to wymaga jakiś dodatkowy rubryczek i tak dalej? No I wróćmy też potem do tego samochodu 12-osobowego.
Przemek: Znaczy tak, ubezpieczenie kupuje się tak samo jak byśmy kupowali po prostu dla naszej dwójki. Po prostu chodzi o kwotę.
Magda: No ale zaznaczasz przecież, że z dzieckiem.
Przemek: Nie no, tak, oczywiście podajesz po prostu dane osób dorosłych, podajesz dane dziecka, pesel tak dalej. Wszystko tak jak to wygląda dla takiej osoby dorosłej i każda, czy to osoba dorosła, czy to dziecko jest ubezpieczone na jakąś tam kwotę i to chodzi po prostu o tą kwotę ubezpieczenia, bo przyjęło się takie rozsądne minimum, żeby na milion zł być ubezpieczonym podczas podróży w Stanach.
Agata: Na osobę?
Magda i Przemek: Tak, tak
Przemek: Więc takie po prostu żeśmy mieli ubezpieczenie.
Magda: Znaczy my tak się ubezpieczamy, no i w sumie polecamy też.
Przemek: Musimy zaznaczyć, że nigdy nie musieliśmy korzystać z ubezpieczenia, na szczęście. Więc jakby nie jesteśmy w stanie powiedzieć, która firma jest dobra, która nie, w jaki sposób się rozlicza i działa, a która nie, no bo, na całe szczęście, nie musieliśmy z tego korzystać.
Magda: Mam nadzieję, że to tak pozostanie. Ale jakby ta kwota jest istotna, im więcej, tym lepiej.
Agata: No dobra
Magda: Przy dziecku nie ma tam nic…
Przemek: nie ma dodatkowej żadnej rubryczki, że to jest dziecko, tylko po prostu podaje się imię, nazwisko i pesel.
Magda: I jakoś tam te firmy to wyliczają.
Agata: To jeszcze tylko odpukajmy w niemalowane, żebyście nie musieli skorzystać z tego ubezpiecza nigdy w przyszłości.
Przemek: Dzięki
Agata: Musieliście się też kontaktować z ubezpieczycielem w sprawie wynajmu auta, tego 12-osobowego wana tak?
Przemek: Tak, to jest bardzo ciekawy temat w ogóle, który ja bardzo długo rozkminiałem przed wyjazdem, bo wiedzieliśmy, że będziemy jeździć w sześć osób dorosłych plus Rysiek. Rysiek wiadomo ma swój fotelik, który trochę zajmuje na fotelu miejsca, jest 7 osobą, o i wszyscy będziemy mieć dość sporę bagaże i jeszcze będziemy mieć dodatkowy bagaż ze względu na Ryśka, typu wózek i tak dalej. Jest klasa samochodów, takie minivany w stanach, na przykład dodge grand caravan albo toyota sienna i tak dalej i one są przewidziane na 7 osób dorosłych. No i wszystko fajnie, w teorii byśmy się tam zmieścili, tylko że dla 7 osób dorosłych bagaże, na 100% by się nie zmieściły.
Magda: To wynika z tego, że ten ostatni rząd siedzeń jest najczęściej otwierane w bagażniku, po prostu jak rozłożysz ten ostatni rząd siedzeń, to już nie ma bagażnika prawie.
Przemek: Więc jakby od raz te minivany, które były prawie że tą największą klasą samochodów odpadały. Więc zacząłem szukać czegoś większego, no i potem się okazało, że są już trucki takie.
Magda: Bardziej busy
Przemek: No takie busy, takie minibusy czy jakby to tam nazwać typu chevrolet express, które są albo 9-osobowe, albo 12-osobowe. I teraz 9-osobowy byłby idealny, ponieważ wsiadamy tam w siódemkę dorosłych, znaczy szóstka dorosłych plus Rysiek, ładujemy wszędzie bagaże no i powinniśmy się w teorii zmieścić.
Magda: Dwa miejsca jeszcze extra
Przemek: I dwa miejsca extra więc jakby coś tam, to możemy jakąś walizkę czy plecak rzucić. Tylko że, w tych miejscach, w których chcieliśmy wynająć ten samochód żadna firma ubezpieczeniowa nie miała 9 osobowych.
Magda: Wypożyczalnia.
Przemek: Wypożyczania, tak.
Magda: One po prostu są gdzieś, tylko nie wiadomo gdzie. Bardzo ciężko je wynająć.
Przemek: Więc zostawało auto 12-osobowe, które już były dostępne. Tylko że, wchodzimy już tutaj w takie bardzo ciekawe zagadnienie, jak prawo jazdy. W Polsce, posiadając polskie prawo jazdy kategorii B można prowadzić samochód, który ma maksymalnie 9 miejsc. W teorii i w praktyce w Polsce, na polskim prawie jazdy nie można prowadzić takiego busa 12-osobowego. Ale w Stanach da się go wynająć.
Magda: Na zwykłe prawo jazdy. Na zwykłe Amerykańskie prawo jazdy można wynająć takiego wana i nie ma różnicy czy jest to samochód 4-osobowy, czy 12-osobowy.
Przemek: I w związku z tym, na polskie prawo jazdy kategorii B też da się takiego 12-osobowego vana wypożyczyć. Ja się przekopałem przez jakieś tam konwencje międzynarodowych praw jazdy i tak dalej, i tak dalej, i nigdzie nie znalazłem definitywnego zabronienia.
Magda: Czyli wychodzi na to, że w wypożyczalni, na nasze prawo jazdy można wypożyczyć takiego vana. No okey
Przemek: I teraz chciałem się upewnić i to już się kontaktowałem z ubezpieczycielami, że jeżeli coś się stanie, jeżeli będziemy mieli jakiś wypadek, nawet nie z naszej winy, i tak dalej, to ubezpieczenie będzie działało mimo tego, że ja prowadzę samochód, na który jakby, posiadając polskie prawo jazdy, w Polsce nie mam uprawnień. I dostałem informację od ubezpieczyciela taką, że oni w przypadku rozpatrywania case by case, to biorą pod uwagę prawo kraju, na którym zdarzył się wypadek.
Agata: Czyli w tym wypadku…
Przemek: Czyli prawo amerykańskie. A skoro da się wypożyczyć na polskie prawo jazdy ten samochód w stanach i nigdzie się nie dokopałem, że nie mogę go prowadzić, posiadając takie prawo jazdy, to stwierdziłem, że jestem bliski pewności, że to jest wszystko dozwolone. Byłem na tyle pewien tego, że stwierdziłem, że dobra, nie wynajmujemy dwóch mniejszych samochodów tylko wynajmiemy ten 12 osobowy. Oh długa historia, sporo zawiłości, ale kosztowało mnie to sporo nerwów i sporo czasu.
Magda: Jakby nigdzie nie ma dosyć takiej jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.
Agata: I ostatecznie, podsumowując, to była opinia od ubezpieczyciela tego z Polski.
Magda: Tak, bo to było dla nas istotne, jeżeli coś się stanie i oni powiedzą a jednak nie mogliście prowadzić tego samochodu, to ubezpieczenie nie działa. No i czegoś takiego chcieliśmy uniknąć. Jeżeli ubezpieczyciel powiedział, że tak jest okej, no to stwierdzić, że to znaczy, że jest to w porządku i można coś takiego zrobić. Tak że wypożyczyliśmy, jeździliśmy 12-osobowym samochodem. Przemek przejechał nim Manhattan.
Przemek: bardzo fajnie się jeździło 12-osobowym samochodem, polecam każdemu i jeżeli kto lubi jeździć to polecam również tez przejechanie Manhattanu z prawej strony na lewą stronę w godzinach szczytu. Fantastyczne doświadczenie.
Agata: chciałam powiedzieć, że wcale nie mieliśmy wjeżdżać na ten Manhattan. Mieliśmy tylko oddać samochód na lotnisku, ale stwierdziliśmy, że mamy tyle tych bagaży, że jednak przyjedziemy i zostawimy wszystkie bagaże w hotelu.
Agata: I potem już na Manhattanie normalnie korzystaliście z metra?
Przemek: Tak, bo po prostu wyładowaliśmy się w Nowym Yorku przed hotelem z bagażami, ja pojechałem oddać samochód i potem te trzy dni, które byliśmy w Nowym Yorku, po prostu z metra korzystaliśmy, chodziliśmy też dużo.
Magda: Tak, zamówiliśmy tylko taksówkę sobie z hotelu na lotnisko jak już mieliśmy lecieć do Los Angeles. Stwierdziliśmy, że ze względu na to, że mamy tyle różnych bagaży, ten fotelik samochodowy i jeszcze dodatkowo jakieś torby, nie wiadomo co, to że nie będziemy jechać pociągiem tylko zamówiliśmy taką samą duża taksówkę, 12-osobowy samochód bardzo podobny to tego, którym jeździliśmy.
Przemek: Także przyjechał po nas po prostu pod hotel, wmontowaliśmy fotelik, szybko usadziliśmy Ryśka, zapakowaliśmy bagaże i w drogę.
Agata: Zamawialiście taksówkę normalnie, w sensie, dzwoniąc na jakiś numer telefonu?
Przemek: Nie. To był jakiś serwis, ja go znalazłem gdzieś w internecie, serwis po prostu wypożyczający samochody, w którym można było zamówić sobie po prostu 12-osobowy samochód. Z kierowcą oczywiście. Nie taka klasyczna żółta taksówka tylko po prostu zamawiasz sobie vana na konkretną godzinę i zabiera cię na lotnisko.
Magda: Tutaj z tym transportem też mieliśmy problem, jakby by przewieźć dziecko też potrzebujesz fotelik, w sensie okej, są różne podejścia, my mamy takie, że dziecko jedzie w foteliku i koniec. Nie na kolanach, nie to, że kawałek, że coś tam, po prostu chcemy, żeby dziecko jeździło w foteliku, niekoniecznie w naszym może być taki z taksówki, ale ma być fotelik. No to też jakby, jak zamawiasz zwykłą taksówkę, no to też opcja z fotelikiem nie jest taka prosta. A tak to, jak zamówiliśmy taki większy samochód i mieliśmy swój fotelik, to po prostu zamontowaliśmy raz-dwa ten nasz fotelik i pojechaliśmy na lotnisko.
Agata: To też na pewno wygodniej jeździć z własnym fotelikiem. Nie ma tego stresu, że go nie będzie.
Magda: Tak. No jakby wiem, że są też różne podejścia do tego tematu, ale jakby my mamy takie, że dziecko jeździ w foteliku i już. Bez wyjątków.
Przemek: To jeszcze kończąc tak temat fotelika, to też jakby jeden element był ciekawy. Jak jechaliśmy na zwiedzanie kanionu Antylopy, no to tam jest firma po prostu, do której się przyjeżdża, zostawia się samochód swój na parkingu i ich samochodem oni wiozą po prostu prawie że do wejścia kanionu.
Magda: Tam jest nie daleko, może jedzie się z 10 minut.
Przemek: No 10-15 minut…
Magda: Ale jedzie się tam po jakiś wertepach.
Przemek: No i w związku z tym, że mieliśmy swój fotelik, no to przyjechaliśmy do nich, to też wcześniej mieliśmy ustalone, że można będzie ten fotelik u nich zamontować. W związku z tym przełożyliśmy fotelik z jednego samochodu do drugiego, tam pojechaliśmy na miejsce i potem wracając też Rysiek jechał cały czas w foteliku.
Magda: Tam też oni wymagali tego, że dziecko ma być w foteliku, co jakby warto też podkreślić, że oni nie mają swoich fotelików i trzeba mieć swój. I jeżeli jedzie dziecko, to tez ma być w foteliku ze względu na to, że tam trochę był offroad, tak powiem. Żeby podjechać do wejścia tego kanionu, to jednak nie jedzie się tam asfaltową drogą, oni wymagali, że trzeba mieć własny fotelik i po prostu go się montuje tam w ich samochodzie.
Agata: Ta ostatnia podróż byliście zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie i w ogóle jak jeździliście wcześniej do Stanów to tez jakby odwiedziliście oba wybrzeża? Które podobało wam się bardziej?
Przemek: Ludzie szukający różnych doświadczeń i lubiący różne rzeczy, inaczej będę odbierać wschód i inaczej będą odbierać zachód. Ja osobiście zdecydowanie bardziej lubię zachód.
Magda: Bardzo dużo ludzi jedzie tylko na zachód, bo tam jest bardzo dużo parków narodowych i co jakby zrozumiałe, one są wyjątkowe tak w skali światowej, sam Wielki Kanion nawet biorąc pod uwagę, nie. W związku z tym, jeżeli ludzie jeżdżą do Stanów no najczęściej właśnie po tę przyrodę i po tą wyjątkowość w naturze. Więc to jest jakby zrozumiałe, że wybierają zachód, ale jakby wschód też ma wiele…
Przemek: Wschód ma też bardzo dużo do zaoferowania i chyba podczas tego wyjazdu utwierdziliśmy się w tym przekonaniu. Wszyscy mówią aa, po co tam na wschód jechać, tam nic nie ma w ogóle, tylko i wyłącznie na zachód, tam jest tyle do oglądania.
Magda: Tak, bo na wschodzie to tylko duże miasta typu Waszyngton, Philadelphia, Nowy Jork, ah no Floryda jeszcze a tak to w ogóle nic nie ma na wschodzie.
Przemek: okazuje się, że całe właśnie północno-wschodnie stany, czyli Hampshire, Vermont, Maine z parkiem narodowym Acadia, to są naprawdę przepiękne tereny.
Magda: Z resztą Nowy York tez nam się bardzo podobał, tam dużo ciekawych rzeczy można zobaczyć i…, no jest inaczej niż na zachodzie a bardzo też pięknie i ciekawie.
Przemek: Wydaje mi się jednak, że zachodzie można dużo więcej jeździć i więcej jest takich miejsc, które każdy z osobna ma ten efekt wow. Natomiast wschód jest jeszcze taki trochę…
Magda: Wschód jest dużo bardziej Europejski mi się wydaje.
Przemek: Taki nie odkryty, ale taki spokojniejszy taki bardziej znajomy więc może ze wglądu na ten efekt wow wszyscy mówią, że tak, zachód to jest to wybrzeże, na które powinieneś pojechać.
Magda: Stany to jest olbrzymi kraj, w którym naprawdę jest co odkrywać, jak ktoś planuje, że wyjedzie tylko raz do Stanów, no to naprawdę zobaczy kilka tylko rzeczy. Ale jakby, my byliśmy 5 razy i na pewno jeszcze kolejne 5 będziemy, i będziemy oglądać za każdym razem coś nowego. Często jest tak, że ludzie jeżdżą raz i potem zaczynają wracać, z resztą sama na pewno wiesz.
Przemek: I się okazuje, że ten jeden raz to jednak za mało!
Magda: No tak w sumie na jeden raz to można jeden stan obejrzeć, a też nie zawsze. Wydaje mi się, że na taki pierwszy raz w stanach to fajnie pojechać na wschód, który jest taki bardzo podobny do Europy i zobaczyć tam te takie kultowe miejsca. Nowy York, Waszyngton, można pojechać na Florydę, która jest też super, jakby poznać tę kulturę amerykańską, taki sposób życia, bycia i obeznania się w kraju. A potem można lecieć na zachód i tam oglądać, jakby kolejnym razem, oglądać te cuda natury. Ale oczywiście nie jest to jakiś jedyny sposób.
Agata: W niektóre miejsca w ogóle wracaliście parę razy.
Magda: Tak, znaczy no teraz na przykład tak było, że w sumie do Waszyngtonu pojechaliśmy ten drugi raz.
Przemek: Ale to jest ciekawa historia, bo pierwszy raz jak byliśmy w Waszyngtonie, w 2013 roku, czyli strasznie dawno temu, to tam pojechaliśmy po to, żeby zobaczyć te słynne muzea Smithsonian’s, które są darmowe i są skoncentrowane w jednym miejscu. Tylko jak wtedy byliśmy, to był „government shutdown”, czyli sytuacja, w której rząd nie dogaduje się w sprawie budżetu i w związku z tym wszystkie instytucje dotowane przez rząd zostają zamknięte. Praktycznie przez cały wyjazd, wtedy kiedy tam byliśmy, był ten government shutdown i nie dało się wejść do żadnego muzea, i parki narodowe wszystkie są zamknięte.
Magda: Akurat wtedy zwiedzaliśmy wschód i nie mieliśmy aż tyle tych parków narodowych, w sumie jeden tylko na Florydzie. Ale gdybyśmy wtedy mieli zaplanowany wyjazd na zachód, nic byśmy nie zobaczyli. Więc w sumie wyszło wtedy już dobrze, znaczy no ale w tym Waszyngtonie też nic nie zobaczyliśmy prawie no bo wszystko tam było zamknięte. Pomniki były zamknięte, Lincoln Memorial zamknięty za płotem.
Przemek: Udało się pospacerować i popatrzeć na budynki.
Magda: Tak, tak, na Biały Dom, zobaczyć jak wygląda Kapitol z zewnątrz. No więc chcieliśmy tam wrócić w pewnym momencie i jakby teraz zaplanowaliśmy, że polecimy do Waszyngtonu, wejdziemy sobie do dwóch tych muzeów Smithsonian, no i przy okazji byliśmy na Kapitolu, udało się tez zwiedzić Biały Domu. Aha, bo co do tego, że wracamy do różnych miejsc.
Przemek: Waszyngton zdecydowanie daje radę, jak już są te muzea pootwierane to jest fajnie. Te muzea są naprawdę fantastyczne, mają bardzo dużo eksponatów i jedno z nich jest takie nietypowe, ponieważ jest muzeum Air and Space, czyli przestrzeni powietrznej i kosmicznej gdzie jest mnóstwo samolotów, rzeczy związane z kosmosem, rakiety i tak dalej. Ale główna część tego muzeum jest poza Waszyngtonem i to jest olbrzymi Hangar, w którym są setki samolotów, helikopterów łącznie z jakimiś takimi rzeczami typu Konkord i prom kosmiczny, jeden z 4 promów kosmicznych NASA, które już przeszły na emeryturę i są w różnych miejscach. Także widzieliśmy już trzy i został nam jeden do całej kolekcji.
Agata: Które już widzieliście, a który wam został do zobaczenia?
Magda: Atlantis, który jest na Florydzie w Kennedy Space Center, teraz widzieliśmy Discovery, który jest pod Waszyngtonem, widzieliśmy też Enterprise, który jest w Nowym Jorku w muzeum Intrepid i został nam Endeavour, który jest w California Science Center, Los Angeles.
Magda: Czekaj, bo znowu zboczyliśmy z tematu miejsc, które miejsca wracamy. Bo chciałam powiedzieć o tym, że ta, że podróż po zachodzie, którą teraz robiliśmy, to w sumie tam było sporo miejsc, w których już byliśmy, ale chcieliśmy pokazać naszym rodzicom. Więc jakby wróciliśmy, byliśmy nad Wielkim Kanionem teraz też byłyśmy nad Wielkim Kanionem ale robiliśmy tam inne szlaki niż wtedy. Coś tam zawsze nowego staraliśmy się odkryć w tych miejscach, w których już byliśmy. Robiąc teraz te po zachodzie, odwiedzaliśmy też miejsca, w których wcześniej nie byliśmy, czyli na przykład Joshua Tree National Park, wcześniej nie byliśmy, a teraz jakby udało się. W trakcie naszej poprzedniej podróży musieliśmy ominąć niestety Zion National Park, a teraz udało nam się tam pojechać. Więc fajne jest też to, że pomimo odwiedzaliśmy miejsca, w których już byliśmy to udało się dodać parę nowych punktów.
Agata: A jak jest z tempem takich podróży? Domyślam się, że to zupełnie inaczej podróżuje się we dwie osoby, wtedy wiecie co chcecie zobaczyć i macie jakiś plan, a co innego w 6 osób i jeszcze do tego dziecko. Mówiliście o tym, że planowaliście mniej więcej trzy/cztery godziny w samochodzie a co dalej w ciągu dnia?
Magda: No wiesz, staraliśmy się, żeby po drodze te ciekawe punkty były faktycznie co te dwie, trzy, maksymalnie do czterech godzin pomiędzy tymi punktami. Więc jeżeli mieliśmy jakiś fragment do przejechania to go przejeżdżaliśmy do popołudnia powiedzmy, a potem zwiedziliśmy dane miejsce a potem nocowaliśmy.
Agata: Czyli na przykład w takim parku Zion nocowaliście?
Przemek: Nie, nocowaliśmy pomiędzy parkiem Bryce a Zion.
Magda: To był jeden nocleg.
Przemek: Więc rano po prostu zawinęliśmy się, dojechaliśmy do Zion, tam zostawiliśmy samochód na parkingu i wsiedliśmy w shuttle busa, który jeździ po Zion. Tam po prostu zrobiliśmy dwa krótsze szlaki, wózkiem dało się przejechać. Wróciliśmy do samochodu, podjechaliśmy gdzieś tam na kolację i godzinkę po prostu mieliśmy dalej do hotelu, który mieliśmy zarezerwowany na następny dzień. Także to było tak, że rano krótka bardzo tam, pół godziny/godzina trasy do samego parku, potem cały dzień w parku i potem godzina do następnego hotelu.
Agata: Magda już wspomniałaś, że było parę miejsc, do których wróciliście. Czy są miejsca, do których w ogóle wracać nie chcecie?
Magda: No to jest ciekawe pytanie, bo na przykład, wydawało mi się, że nie będziemy chcieli wracać do Los Angeles a w sumie wróciliśmy. Czy są takie miejsce, które tak zupełnie?
Przemek: Ja mam teraz takie miejsce. Byliśmy już tam dwa razy i wydaje mi się, że trzeci raz nie chcę tam wracać, a to dlatego, że jak teraz byliśmy, to zrobiło na mnie takie bardzo złe wrażenie. Chodzi ci o Horseshoe Bend, czyli miejsce, gdzie rzeka Kolorado po prostu robi ten słynny taki zakręt, wygląda to ja końska podkowa.
Magda: prawie 270 stopni, coś takiego
Przemek: Tak, to jest fantastyczne miejsce, bardzo spektakularne. Fantastyczne zdjęcia tam wychodzą tylko tam jest tak potężnie dużo ludzi że ja się tam czułem jak taka jedna mała mróweczka w takim wielki roju mrówek.
Magda: Męczące to było.
Przemek: Tak, samo oglądanie tego i próba zrobienia jakiegokolwiek zdjęcia, kiedy dookoła jest 50 tysięcy osób, które wchodzą w kadr, nikt nie patrzy na nikogo, nie zwraca uwagi co się dookoła niego dzieje. To było bardzo męczące. A po drugie jak byliśmy tam 4 lata temu, to po prostu tam się jechało, zostawiało się samochód, trzeba było przejść tam jakieś 15-20 minut i miało się ten widok. Natomiast teraz zrobiono parking, który jest płatny, obsługiwany tam przez miasto Page, które jest nie daleko. Okazuje się, że za samochód osobowy jest 10 $, to można przełknąć jeszcze, ale my za vana zapłaciliśmy 35.
Agata: Żartujesz?!
Przemek: No niestety. I to jest tak, że my tam byliśmy w 7 osób, czyli jeżeli byśmy tam przyjechali dwoma mniejszymi samochodami, zapłaciliśmy 20 zł. A tak za vana, no nie wiem byliśmy tylko we dwójkę z Magdą, to byśmy zapłacili nadal 35 $ za wjazd na ten parking.
Agata: Chciałam tylko powiedzieć, że trzeba podkreślić, że w tym miejscu to nie spędza się dużo czasu więc 35$ tylko za zrobienie zdjęcia…
Przemek: Tak, dokładnie.
Magda: Faktycznie można podziwiać ten widok z jednej strony, z drugiej strony, ale to zajmuje, nie wiem, nawet jak robi się dużo zdjęć to może być pół godziny. Drogo, ale nie dziwię się, bo dużo ludzi tam było i nie dziwie się, że chcą zarabiać, tylko szkoda, że naszym kosztem.
Przemek: Zdecydowanie dłuższą listę mamy miejsc, do których chcemy wrócić mimo tego, że byliśmy tam już raz, dwa razy, albo 3 razy nawet, niż taką listę miejsc, do których wracać nie zamierzamy.
Magda: A jeszcze ile jest nieodkrytych.
Agata: co jest w takim razie na top waszej listy miejsc, do których chcecie wrócić?
Magda: Przemek się zaczął śmiać to jestem ciekawa co powie.
Przemek: Nie, ja mam perełkę podczas tego wyjazdu, taką, która zbierałem szczękę z podłogi. To jest Park Narodowy Zion, tam byliśmy po raz pierwszy i tam na 100% wrócimy, bo krótko byliśmy, ale widoki, które tam można zobaczyć nie robiąc nawet żadnego szlaku, to już wciska w podłogę. To jest coś takiego, że nie można tam wjechać własnym samochodem do głównej części parku.
Magda: Znaczy można, ale przez krótki czas zimą.
Przemek: Ale latem, kiedy jakby te szlaki są otwarte, to nie można tam wjechać własny samochodem, więc zostawia się samochód na parkingu, wsiada się w darmowego shuttle busa, który wiezie po prostu drogą w kanionie. Samo przejechanie tej trasy, tym autobusem darmowym i obejrzenie widoków z okna z autobusu, to już było coś co wgniatało w fotel. A potem jeszcze dodatkowo jak wysiedliśmy, jak zrobiliśmy tam jakiś tam półtora kilometrów szlakiem, na samym końcu tego kanionu, czyli początek szlaku the Narrows, który potem przeradza się w taki szlak gdzie idzie się korytem rzeki po prostu nawet do pasa w wodzie, te ściany tego kanionu, światło które tam jest, taka cisza i spokój, mega naprawdę wrażenie.
Magda: Bardzo, bardzo dobre wrażenie na nas zrobił. A to był park, który właśnie ominęliśmy jak robiliśmy ten taki główny road trip po zachodzie 4 lata temu. W sumie z bólem serca wtedy go ominęliśmy, ale już nie dało się go wcisnąć.
Przemek: Tak że bardzo dobrze, że teraz wróciliśmy, bo tak wyskoczył bardzo wysoko na listę takich najpiękniejszych miejsc, które w Stanach widzieliśmy do tej pory.
Przemek: Wielki Kanion to na pewno!
Magda: Może kiedyś zejdziemy na dół…
Przemek: Może, ale ja pamiętam Wielki Kanion głównie dlatego, że jak 4 lata temu tam dojechaliśmy to już było ciemno. Rozłożyliśmy szybko tylko namiot i poszliśmy spać tam na 3 czy 4 godziny, po to, żeby wstać przed wschodem słońca, bo pojechaliśmy na wschód słońca na Wielki Kanion. Więc Wielki Kanion, po raz pierwszy oglądaliśmy podczas wschodu słońca i to jest doświadczenie, którego się po prostu nie da zapomnieć. Fantastycznie to wyglądało, także to jest piękne miejsce. To jest takie miejsce gdzie stoi się na krawędzi tego kanionu ,patrzy się to przestrzeni, tam jest parenaście kilometrów, masz oddaloną tą drugą krawędż i ta cała przestrzeń, i cała ta jakby głębokość tego Kanionu i wszystkie te formy, które przez miliony lat ta rzeka sobie drążyła, niesamowite wrażenie to robi.
Magda: Ja myślę, że jeszcze wrócimy do na pewno do Yellowstone, w którym byliśmy dosyć krótko, no tak z półtora dnia myślę. To jest bardzo mało jak na tak duży Park, więc tam bardzo ja bym chciała wrócić. I w ogóle jak byliśmy dwa lata temu i robiliśmy taki dwutygodniowy wyjazd na Pacific Northwest, startowaliśmy z San Francisco i jechaliśmy na północ aż do Seattle i z powrotem: Czyli zwiedzaliśmy Północ Kalifornii, Oregon i Washington. Też te dwa tygodnie to było strasznie krótko na te w zasadzie dwa Stany, bo głównie to był Oregon i Washington, a tam też jest super i bardzo nam się tam podobało, więc tam chętnie bym też wróciła.
Przemek: No i tam jest Twin Peaks, które też bardzo lubimy.
Agata: No to tutaj możemy swobodnie przejść do kolejnego tematu, czyli tego, że podróżujecie tak troszeczkę tematycznie. Już wspomnieliście…
Magda: Szlak promów kosmicznych, oh! No to tak troszkę przypadkiem nam wyszło, ale fajnie, myślę, że musimy dodać ten nasz ostatni prom do kolekcji.
Przemek: Bardzo lubimy właśnie, jak już wykminimy gdzie jedziemy, jak zaczynamy układać trasę no to zaczynamy szukać różnych smaczków po drodze. Czyli na przykład jakichś rzeczy związanych z filmami, jakichś rzeczy związanych z pop kulturą amerykańską, jakichś rzeczy związanych z technologią, chociażby, no bo jakby nie patrzyć, no to te promy kosmiczne to jest potężny kawał inżynierii, bardzo fajnie się takie rzeczy robi.
Magda: Tak, no, właśnie tym sposobem naprawdę no bardzo przypadkiem, ale fajnie to wyszło, bo w trakcie tego wyjazdu trafiliśmy do latarni morskiej w stanie Maine. To była latarnia morska, przy której zawrócił Forrest Gump w filmie Forest Gump.
Przemek: Jak biegał przez Stany Zjednoczone!
Magda: No jak biegał przez Stany Zjednoczone ze wschodniego na zachodnie, to jak dobiegł do wschodniego wybrzeża to właśnie dobiegł do tej latarni i zawrócili i biegł z powrotem.
Przemek: I to jest po prostu taka mała latarenka, bardzo fotogeniczna nad skalistym takim wybrzeżem.
Magda: Tak że taka ciekawostka, zupełnie przypadkiem nam to wyszło, ale fajnie.
Przemek: no i oczywiście cały zachód, który jest naszpikowany takimi cały miejscami filmowymi typu Dolina monumentów gdzie John Ford swoje filmy kręcił, słynne westerny. Jest cała Droga 66, która sama w sobie jest takim kultowym elementem, bardzo dużo filmów tam powstało. Pacific Northwest, czyli 2 słynne seriale takie z lat 90., przełomu lat 80./90., czyli Twin Peaks, które było kręcone właśnie około godziny jazdy od Seattle w miejscowości Nort Bend i bardzo niedaleko jest miejscowość Roslyn, która grała w serialu Przystanek Alaska.
Magda: I to miasteczko wygląda dokładnie tak jak w tym serialu.
Przemek: Dokładnie, ono się tam zatrzymało w tych latach 90. i cały czas wygląda tak samo.
Magda: I Przystanek Alaska nie był kręcony na Alasce, tylko właśnie w stanie Washington. To też jest ciekawostka.
Przemek: Tak, fajne było to, że jak wróciliśmy tam, bo byliśmy dwa razy w tej miejscowości z Przystanku Alaska, i jak tam zajechaliśmy raz i weszliśmy do knajpy, to mi się automatycznie telefon z wifi połączył.
Magda: Jak w domu ahaha!
Przemek: Także jest takie powiedzenie: „tam dom twój gdzie ci się wifi automatycznie łączy”.
Magda: Także fajnie, fajnie, wracać do takich miejsc.
Agata: A jak się zabieraliście za planowanie podróży właśnie z uwzględnieniem tych różnych miejsc z filmów, jak znajdujecie informacje o takich miejscach?
Magda: No jak jakiś film nam się podoba to szukamy, nie?
Przemek: Dokładnie. Jeżeli oglądamy jakiś film, czy serial, który nam się podoba to od razu szukamy gdzie był kręcony. Jeżeli okazuje się, że był kręcony gdzieś w Stanach i w takim miejscu, gdzie da się dojechać.
Magda: I możemy go uwzględnić w jakimś wyjeździe, to po prostu staramy się to robić.
Przemek: Staramy się pamiętać. Natomiast w drugą stronę, już mamy mniej więcej trasę opracowaną to na przykład tak: wiem, że będziemy się zatrzymywać gdzieś tam w stanie New Hampshire, w jakiej miejscowości, no to w Google wpisuje tam „movies shot in New Hampshire”. Wtedy zaczynam przeglądać czy coś z tych filmów kojarzę, czy jakiś już kiedyś oglądałem, czy jest jakiś, który potencjalnie wydaje się ciekawy do obejrzenia i dorzucamy sobie po prostu coś takiego do listy. Oglądamy, jeżeli fajny jest, jeżeli nam się podoba to potem fajnie jest znaleźć właśnie takie miejsce, odtworzyć taką scenę.
Magda: Jeszcze wracając do Przystanku Alaska, bo to było tak, że zanim pojechaliśmy tam pierwszy raz 4 lata temu, do Roslyn, to jest miejscowości gdzie właśnie to kręcili, to w sumie przed przyjazdem obejrzeliśmy… Bo jakby wszyscy wiedzą co to jest Przystanek Alaska, przynajmniej o tym słyszeli, to było dawno, to jest stary serial i jakby nie wszyscy to oglądali no i my też. Więc jakby obejrzeliśmy może ze trzy odcinki przed przyjazdem, pojechaliśmy, zobaczyliśmy w sumie fajnie, jak wróciliśmy to obejrzeliśmy wszystkie sezony więc…
Przemek: I zupełnie się inaczej oglądało te sezony już tam będąc.
Magda: Tak, to było jak oni tam chodzili po tych ulicach czy w tym barze byli, w którym my też byliśmy, więc to jest takie wow! Po prostu oglądasz serial który ma tam jakieś 25-30 lat i oglądasz te miejsca, które widziałeś w trakcie swojej podróży, no to jest po prostu wspaniałe. Fajne wspomnienie.
Agata: To przejdźmy teraz do takiego tematu trochę kontrowersyjnego bym powiedziała, mianowicie koszty podróży.
Magda: Kasa, kasa. Wszyscy gadają o kasie.
Agata: czyli tak po prostu z waszego doświadczenia, jakie są mniej więcej wydatki? Ile kosztują 4 tygodnie w Stanach Zjednoczonych?
Magda: No sporo.
Przemek: W sumie tak rozmawialiśmy wcześniej czy się podzielimy takimi wydatkami teraz. No i stwierdziliśmy, że tak, że nie ma co tego trzymać jakby w tajemnicy. Miesięczny wyjazd do Stanów, z dzieckiem, kosztował nas około 38000 zł.
Agata: W sumie?
Magda: tak to jest całość, bilety, samochody, ubezpieczenie, jedzenie, hotele. Wszystko oprócz wizy, bo już jakby wyrobiliśmy dawno temu więc tego nie doliczam. A tak to, to jest wszystko, zakupy, jakieś pamiątki wszystko.
Przemek: Tylko że zaznaczając, że da się to zrobić drożej, ale da się to zrobić również taniej. Akurat nam tyle wyszło, ponieważ przyjęliśmy pewne jakieś tam założenia przed wyjazdem, czyli śpimy w hotelach.
Magda: Tylko spaliśmy w hotelach.
Przemek: Na przykład da się zredukować koszty śpiąc częściowo na kampingu. I jedliśmy codziennie obiad w restauracji, nie gotowaliśmy sobie.
Magda: Często jedliśmy też śniadanie, jakiś lunch na mieście lub coś bardziej obiadowego wieczorem, czyli trzy razy dziennie na mieście.
Przemek: Nie ograniczaliśmy się, jeżeli chodzi o jakieś tam wejściówki do atrakcji różnych. Czyli jeżeli stwierdziliśmy, że dobra, jesteśmy w Los Angeles i byliśmy już w Warner Brothers Studios, czyli studiu filmowym, to chcemy tam zabrać rodziców, chcemy im tez pokazać to, więc jakby my też tam idziemy. To nie jest tak, że ich tam wysyłamy a sami nie idziemy. Więc jakby płacimy za wejściówki, jeżeli chcemy gdzieś wejść no to nie liczymy każdego grosza, tylko po prostu płacimy za wejściówkę i idziemy. Da się jakby zrobić Stany budżetowo zupełnie.
Magda: Da się. Nasze pierwsze 3 tygodnie na wschodzie, ale to już było dawno w 2013, robiliśmy w cztery osoby i wtedy też to było ponad trzy tygodnie. Tam byliśmy właśnie trochę tam w Nowym Jorku, tam Waszyngton, Philadelphia, potem przelecieliśmy na południe i jechaliśmy na Florydę. To tam wyszło nam około 18/19000 zł.
Przemek: Więc da się. Dokładając do tego, że da się to zrobić taniej, da się to zrobić drożej. To wiadomo zależy od tego gdzie się jedzie czyli, na przykład, wiadomo, że Nowy York jest drogi. Wynająć hotel w Nowym Yorku to trzeba po prostu zabulić dobrą kasę, żeby mieć hotel na Manhattanie. Można oczywiście wynająć hotel na Staten Island albo na Brooklinie, ale wtedy jakby traci się dużo czasu na dojazdy na Manhattan i do tych wszystkich atrakcji.
Magda: W trakcie ostatniego wyjazdu było tak, że nocowaliśmy w Las Vegas w piątek. W Las Vegas jest tak, że wszystkie te wspaniałe hotele, wielkie takie, przy tej głównej ulicy w Las Vegas, one są bardzo tanie, jeżeli jest się tam w tygodniu, czyli od poniedziałku do czwartku w zasadzie. To wtedy można tam zanocować za naprawdę za niewielkie pieniądze w bardzo fajnych warunkach; A w piątek i w sobotę płaci się na przykład 3 razy tyle albo 4 razy tyle, co w tygodniu, za ten sam pokój. No i tak nam wypadło, że mieliśmy lot powrotny z Las Vegas w sobotę więc nocowaliśmy w Vegas z piątku na sobotę i po prostu za ten hotel tam zapłaciliśmy jakieś straszne pieniądze.
Przemek: Da się zanocować w Vegas tanio, ale jeżeli jest się w Vegas w weekend no to automatycznie trzeba się liczyć z tym że koszty hotelu będą droższe.
Magda: Znaczy jasne, można zanocować w Vegas poza Strip Dristrict, ale moim zdaniem jak jest się w Vegas to warto być na District, czyli w centrum tych wydarzeń. Jeszcze co do planowania to jakby, jak my zakładamy jakiś budżet przed wyjazdem, no to jest tak, że najpierw sprawdzamy bilety, ile one tam mniej więcej kosztują. Sprawdzamy, jaki jest koszt wynajmu samochodu na takiej trasie, jaką tam sobie planujemy, to jest jakby tez osobna rzecz jak to zrobić taniej, drożej, brać w tym samym miejscu i oddawać w tym samym miejscu, czy brać w jednym miejscu a oddawać w innym, bo to też koszty się zmieniają, ale to jest jakby osobny temat. No i jak zaczynamy szukać hoteli i je tam rezerwować, no to już wiemy ile większość wydatków będzie kosztować. Wiemy ile bilety, ile będzie kosztować samochód i ile będą kosztować noclegi. I to, co dalej ja planuję to zakładam jakiś budżet 100$ za nas dwójkę dziennie na jedzenie, paliwo, jakieś tam zakupy, wejścia. Bo to wychodzi tak, że nie raz są dni, kiedy wydajemy tam 50$ powiedzmy, na jakiś tam obiad i coś tam, a są dni, kiedy wydajemy ich 200 dziennie. Więc to się jakby tam zrównoważa, bo to zależy od tego co robimy: jak jesteśmy w jakimś parku narodowym i dzień wcześniej robimy zakupy w Walmarcie i jemy tylko kanapki przez cały dzień, i za nic więcej nie płacimy to są tam niewielkie ceny dziennie. No a w innym miejscu wchodzimy do studia filmowego w Los Angeles, tam jeszcze kupujemy jakieś pamiątki, jakieś fajne jedzenie, ale w drogiej knajpie no i wychodzi tam 200 $.
Agata: Warto wiedzieć jak inni to planują zwłaszcza dla osób, które nigdy wcześniej tego nie planowały. W waszym wypadku ta 100 dziennie się mniej więcej tak sprawdza.
Przemek: Tak, to jest coś, co mniej więcej sobie tam wypracowaliśmy.
Magda: To Stanach tak średnio wychodzi.
Przemek: Jeżeli chodzi o kasę, jeśli, to taki jakby system, który sobie opracowaliśmy, z którego korzystamy na wyjazdach. To tak, zawsze mamy ze sobą dwie karty Revolut, ja mam swojego Revoluta, Magda ma swojego Revoluta. Zawsze mamy kartę wielowalutowa do banku, mamy też trochę gotówki na czarną godzinę tak naprawdę. No i mamy zawsze karty kredytowe polskie i to jest taka ostateczność. Czyli najpierw płacimy Revolutem, potem, jeżeli Revolut nie zadziała to karta wielowalutowa, jeżeli to nie zadziała to gotówka, a jeżeli nie mam gotówki albo za dużo jest do zapłacenia, to wtedy karta polska, bo wiadomo, że tam przewalutowanie i jeszcze jakieś prowizje bankowe i tak dalej. Revolut się sprawdził idealnie w sumie, bo praktycznie w każdym miejscu, w którym byliśmy to działało.
Magda: Na stacjach chyba nie płaciłeś Revolutem.
Przemek: Na stacjach raz chyba udało mi się zapłacić Revolutem, ale na stacjach benzynowych wtedy karta wielowalutowa działała.
Agata: A możecie jeszcze tak szybko powiedzieć co to jest revolut, dla tych osób, które nie wiedzą?
Przemek: Tak. Revolut to jest taka usługa bankowa, ogólnie rzecz biorąc dostaje się kartę, normalnie kartę płatniczą, która jest powiązana z aplikacją w telefonie. To jest karta przedpłatowa, czyli nie jest przypięty do żadnego konta w banku, tylko po prostu, jeżeli chce się taką kartą zapłacić to najpierw trzeba sobie wpłacić pieniądze. Na przykład normalną kartą kredytową wpłacamy 2000 zł do Revoluta, wewnątrz aplikacji w Revolucie wymieniamy sobie te 2000 zł po jakimś aktualnym kursie na dolary. Ten kurs jest zwykłe zbliżony albo lepszy niż kurs w kantorach internetowych; i w tym momencie jakby po tych trzech sekundach, które zajmuje ta operacja wpłaty-wymiany, możemy już tą kartą zapłacić w dolarach. W tym momencie płacimy tak jakbyśmy płacili normalną kartą dolarową.
Magda: Jest to po prostu najtańszy, najszybszy sposób wymiany złotówek na dolary. I też warto podkreślić, że Revolut jest nie tylko dla dolarów, ale też dla wielu innych walut na świecie.
Przemek: Więc jakby jedna karta ci załatwia złotówki, dolary, euro, franki szwajcarskie i nie wiadomo ile jeszcze innych walut.
Agata: I w Stanach nie mieliście problemów z korzystaniem z tych kart?
Magda: Nie mieliśmy, oprócz stacji benzynowych, ale stacje benzynowe są w ogóle trudne, jeżeli chodzi karty, bo tam często się zdarza tak, że karta nie działa.
Przemek: Zwykle jest to tak, że podjeżdża się na stacje benzynową próbuje się zapłacić karta bezpośrednio przy dystrybutorze i, nie to, że ta karta nie działa, tylko wyskakuje informacja, że proszę iść i zapłacić u kasjera. Wtedy bierze się taką kartę do środka, płaci się w kasie i można normalnie zatankować. Chyba tylko raz mieliśmy taką sytuację, gdzie na jednej stacji benzynowej nie zadziałały nam wszystkie karty, które ze sobą mieliśmy, ale niestety była to dość zapalna sytuacja, bo to było przy oddawaniu samochodu przed lotniskiem. Więc musieliśmy wtedy oddać samochód nie z pełnym bakiem i wtedy nas policzyli jakoś drakońsko za to!
Magda: Bardzo drogie było to paliwo…
Przemek: Tak, najdroższe paliwo.
Magda: Od tamtej pory mamy gotówkę na czarną godzinę właśnie po to, żeby w takiej sytuacji zapłacić gotówką.
Agata: Rozumiem, że jak tylko zdjęcia przejrzycie i obrobicie to wszystko opiszecie na swoim blogu.
Magda: No taki jest plan zawsze!
Przemek: Tak zapraszamy na www.geekipodrozniki.pl ewentualnie na Facebooka Geeki Podróżniki, bo tam jeszcze w międzyczasie się pojawiają jakieś tam zaległe rzeczy.
Magda: Dokładnie, wszystko nadrabiamy!
Agata: A prowadzicie jeszcze grupę na Facebooku podróże po USA.
Przemek: Tak. Jest to z tego co wiem największa na polskim Facebooku grupa o podróżach do USA, nazywa się podróże po USA więc łatwo zapamiętać. W tym momencie jest tam 17 albo 18 tysięcy osób i codziennie jest na prawdę mnóstwo bardzo ciekawych tematów z każdego aspektu jakby podróży.
Magda: Także, jeżeli ktoś planuje wyjazd to tym bardziej zapraszamy, dlatego, że jeżeli zadacie tam jakieś pytanie to prawdopodobnie ktoś już przez to przechodził i będzie umiał wam pomóc. Naprawdę nie raz się trafiają tam problemy, że aż jestem zdziwiona, że ktoś jakby będzie w stanie pomóc i zawsze się coś znajduje. Więc na prawdę masę dużo informacji wiec zapraszamy.
Agata: Tak, także zapraszamy na bloga i do grupy na Facebooku. Dzięki za rozmowę!
Magda i Przemek: My ci dziękujemy, było nam bardzo miło, dziękujemy za zaproszenie.
Agata: Było naprawdę miło was poznać i miło z wami rozmawiać przez ostatnią godzinę!
Przemek: Dzięki bardzo!
Geeki podróżniki w sieci
Przemek i Magda wspólnie prowadzą bloga geekipodrozniki.pl, który można również śledzić na Facebooku. Prowadzą oni również grupę Podróże po USA, na której można znaleźć naprawdę wiele przydatnych informacji dotyczących planowania swojej własnej wyprawy do Stanów Zjednoczonych!
Ponadto Geeki polecają swoje teksty na temat miasteczka Twin Peaks i Przystanku Alaska, a także swoją relację z Wielkiego Kanionu.