Kulmhotel – wśród gór na 3100 metrach!

Pociąg powolnie zatrzymuje się na ostatniej stacji – wszyscy pasażerowie wysiadają z już przygotowanymi telefonami i aparatami. Każdy rzuca się w stronę krawędzi i strzela fotki, jedną za drugą. Trzeba się spieszyć, bo ostatnia kolejka powrotna odjeżdża o 17:30. poziomem morza, a moim oczom ukazał się budynek hotelu-obserwatorium, w którym miałam spędzić noc. Hotel z najlepszym widokiem na Matterhorn, Kulmhotel.

W tym tekście umieszczono linki afiliacyjne, z których możesz (ale nie musisz!) skorzystać. Więcej informacji znajdziesz w Polityce Prywatności bloga.

Gornergrat – z widokiem na czterotysięczniki

Gornergrat to miejsce niezwykłe, do którego przynajmniej raz w życiu warto dotrzeć! Na szczyt można dostać się kolejką – pociągiem, który przejeżdża całą swoją trasę z Zermatt w około 35 minut. A po wyjściu z pociągu można podziwiać przepiękną alpejską panoramę i widok na ponad dwadzieścia czterotysięczników. Pod szczytem znajduje się też najwyżej położony w Europie hotel – Kulmhotel, a także restauracja i samoobsługowe bistro, w którym turyści mogą się posilić. A dookoła jest kilka pieszych szlaków, na których z łatwością można spędzić całe dnie!

Powietrze jest tam znacznie bardziej suche, a wysokość ponad 3000 metrów nad poziomem morza sprawia, że choroba wysokościowa staje się całkiem prawdopodobna. Pokonanie wysokości prawie półtora kilometra (tyle mniej więcej w pionie dzieli Zermatt od ostatniej stacji pociągu na Gornergrat) w ledwie 35 minut również może przysporzyć ból głowy. Odpowiednie nawodnienie organizmu jest więc raczej wskazane. Warto też zatrzymać się wcześniej w Zermatt, żeby powoli przyzwyczaić organizm do takich wysokości (dolegliwości związane z chorobą wysokościową wcale nie są przyjemne i lepiej traktować je poważnie, o moich wcześniejszych doświadczeniach wspominam w tekście o noclegu na wulkanie Acatenango w Gwatemali).

Kulmhotel, czyli o co tyle szumu?

Pierwszy hotel na Gornergrat powstał pod koniec XIX wieku, a obecny budynek [booking_product_helper shortname=”kulmhotel-link”] liczy już ponad 100 lat. Na terenie znajduje się taras widokowy, restauracja i bufet, a także obserwatorium, w którym co jakiś czas organizowane są prelekcje i wspólna obserwacja gwiazd. Nie trzeba jednak specjalnych narzędzi, by ze szczytu Gornergrat podziwiać gwiazdy – w miejscu tak dalece oddalonym od świata i ludzi, sztuczne światła nie zaburzają widoczności, wystarczy więc bezchmurna noc, by pobawić się w samozwańczego astronoma. W czasie mojego pobytu aplikacja SkySafari informowała mnie co rusz o ciekawych obiektach pojawiających się na niebie. Przez kilka minut udało mi się nawet obserwować ISS!

W [booking_product_helper shortname=”kulmhotel-link”] znajdują się 22 pokoje. Numer każdego z nich odpowiada wysokości jednego z okolicznych szczytów; i tak można spać z pokoju 4634 (wysokość szczytu masywu Monte Rosa w metrach nad poziomem morza), czy też 4478 (wysokość Matterhornu). W każdym pokoju znajduje się również grafika, a także kawałek skały z odpowiedniej góry. No i widok! Każdy z pokoi w hotelu gwarantuje zapierający dech w piersiach – można wybrać, czy będzie to Matterhorn, czy też lodowiec. Ja zdecydowałam się na Matterhorn – jedną z najbardziej rozpoznawalnych gór na świecie, inspirację dla logo czekoladek TOBLERONE i jeden z najpóźniej zdobytych alpejskich szczytów (pierwsze wejście miało miejsce 14 lipca 1865 roku). W pakiecie z noclegiem jest też obiad w restauracji z widokiem na otaczające hotel masywy górskie. 

Okoliczne szlaki – Gornergrat do Hohtälli i z powrotem

W [booking_product_helper shortname=”kulmhotel-link”] nie trzeba jednak nocować, żeby móc chłonąć te zapierające dech w piersiach widoki. Kolejka Gornergrat kursuje codziennie, od rana (7:30) do późnego popołudnia (ostatni zjazd około 17:30). W tym czasie można swobodnie poruszać się po terenie hotelu i sąsiadujących z nim szlakach. Jedno z przejść – choć gwarantujące nieziemskie widoki – zajęło mi około 3 godziny. Szlak był jednak prawie pusty, a otaczająca mnie cisza była czymś, czego mi brakowało, do czego mnie ciągnęło i co sprawiło mi ogromną radość.

Pieszo wędrować można granią – trasą od Gornergrat do Hohtälli, szczytu na wysokości 3275 metrów, dokąd prowadzi również kolejka linowa. W drodze powrotnej można zejść niżej, skąd prowadzi już regularny szlak pieszy, który zawraca przy dużym zbiorniku wodnym. Jest to też świetne miejsce na sesję zdjęciową – Matterhorn bowiem odbija się tu w tafli wody… Wędrówka może okazać się męcząca – elewacja, a także dość trudne i niestabilne przejście granią znacznie wpływają na czas pokonania tej trasy. Po trzech godzinach wyczerpującego marszu z radością wróciłam więc na teren hotelu, gdzie z bufecie serwowano smaczne zupy i ciepłą herbatę. I wodę. Bo jak się okazuje zabranie ze sobą zaledwie jednej litrowej butelki wody nie było wystarczające. Warto przy tym wiedzieć, że woda z kranu w hotelu jest czysta i zdrowa, można więc swobodnie napełniać posiadane butelki.

Będąc na szlaku można podziwiać inne szczyty otaczające grań. Matterhorn jest charakterystyczny, więc i łatwy do rozpoznania, z innymi miałam jednak problem. Ale i tym razem posłużyłam się aplikacją – tym razem korzystałam z darmowej PeakLens, dzięki której mogłam nie tylko poznać nazwy otaczających gór, ale też ich wysokość. Pamiętaj jednak, że na tej wysokości temperatura spada tak samo, jak i poziom tlenu w powietrzu – Twój telefon znacznie szybciej będzie się rozładowywać, a aplikacje korzystające z funkcji aparatu są bardzo energochłonne. Mój telefon panikował i restartował się po paru tylko minutach patrzenia na szczyty… Jeśli więc fotografia i telefon są Ci niezbędne – zabierz ze sobą dodatkowe baterie i power banki. W innym wypadku nici z wymarzonych zdjęć!

Cieplik sprawdza szczyty z aplikacją PeakLens

Czy tam wrócę?

Uważam się za szczęściarę – Kulmhotel przez większość czasu zabukowany jest na wiele dni do przodu. Mnie udało się zarezerwować tam jedną noc. Hotel sam w sobie nie jest dla mnie atrakcją, jednak możliwość zostania na szczycie na noc, obserwacji gwiazd (i przelatującej Międzynarodowej Stacji Kosmicznej!) była jedną z naprawdę niepowtarzalnych rzeczy. Chętnie więc wrócę – po to, by spędzić tam możliwie więcej czasu; by poczuć się lepiej, gdy mój organizm przyzwyczai się do wysokości i móc ćwiczyć astrofotografię!

Powiązane wpisy

Nowy Jork zdalnie, czyli zwiedzanie bez wychodzenia z domu!

Jak zaplanować podróż do USA: dokumenty, bilety i transport

Swiss Travel Pass, czyli pociągiem przez Szwajcarię!

Ta witryna używa ciasteczek. Pozostając na stronie zgadzasz się na ich użycie. Polityka prywatności