Spis treści
Do Page dojechałyśmy późnym wieczorem. Motel, w którym nocujemy, był bardzo blisko miejsca zbiórki i to właśnie podtrzymywało mnie na duchu. Zaparkowałam naszego czerwonego mustanga i to by było na tyle, w końcu pobudka przed 6:00, a wycieczka na Kanion Antylopy raczej na nas nie poczeka…
Na początku września wschód słońca jest około 6:00. Wychodzimy z motelu, kiedy niebo jest jeszcze trochę granatowe, a lampy uliczne wciąż świecą. Początkowo jesteśmy tylko my – ja i moja towarzyszka podróży. Kolejno dołączają pozostali uczestnicy wycieczki. Wokół nas stoją turkusowe pickupy, którymi już za chwilę będziemy jechać. Gdy wszyscy już jesteśmy zarejestrowani, pojawia się jeden z pracowników naszego dzisiejszego turoperatora.
-Dzień dobry! Będę dzisiaj jednym z Waszych przewodników po wyprawie do Kanionu Antylopy. – opowiada – Zanim jednak tam pojedziemy, chciałbym opowiedzieć Wam trochę o plemieniu Nawaho, którego sam jestem przedstawicielem.
Wysłuchaliśmy jego opowieści. Na zakończenie wystąpienia mieliśmy również okazję posłuchać dwóch pieśni, z których jedna witała słońce, a druga prosiła o błogosławieństwo dla naszej wycieczki.
Kanion Antylopy leży na terenie Rezerwatu Indian Nawaho. I to właśnie jedna dziewczynka z plemienia odkryła to miejsce w 1931 roku. Jej córka podobno wciąż oprowadza wycieczki po tym terenie.
Kanion Antylopy to tak naprawdę dwa miejsca – kanion dolny i górny. Ten dolny znajduje się niedaleko jeziora Powell. Górny jest oddalony od miejscowości Page o jakieś 20 minut jazdy samochodem, jednak nie można się do niego dostać samodzielnie – trzeba wykupić wycieczkę wraz z dojazdem, gdyż teren w okolicy kanionu jest zamknięty dla zwykłego ruchu.
Wycieczki do dolnego kanionu (w którym jeszcze nie byłam) również wymagają obecności przewodnika. Jest to spowodowane niebezpieczeństwem utonięcia. Woda w kanionie nie wsiąka w skały, tylko spływa w dół, do jeziora Powell. W 1997 grupa 11 turystów tu zginęła, kiedy gwałtowna burza zalała kanion, a wraz z wodą spłynęły drewniane drabiny.
Jadąc przez zapiaszczoną drogę, wznieśliśmy za sobą ogrom kurzu. Zatrzymaliśmy się tuż przed wejściem do górnego kanionu. Nasz przewodnik sprzedał nam na początku kilka ciekawostek, a potem weszliśmy do środka. O 7:00 rano wewnątrz kanionu było dosyć ciemno, jednak wciąż widać było tę fantastyczną grę świateł na skałach.
Przewodnik zatrzymał się i pokazał nam pierwsze miejsce – pierwszy punkt na naszej trasie, który “należy sfotografować”. I tak już będzie do końca – będziemy zatrzymywać się co kilka metrów, by samodzielnie wykonać “million dollar photo”, czyli uchwycić podobny kadr do tego, za który zapłacono już kiedyś milion dolarów. Przewodnik kilkakrotnie poprosi nas o podanie swojego aparatu bądź telefonu, by pokazać, co warto fotografować. Jak się okazuje – kanion dużo lepiej wygląda na zdjęciach niż w rzeczywistości. Jakimś cudem matryca aparatu potrafi uchwycić więcej niż ludzkie oko!
Górny kanion jest wysoki na około 30 metrów, ale szeroki na raptem kilka. Nieco krótszy od dolnego kanionu i cały na jednym poziomie.
Zaraz po wyjściu narzekałam na to, że nie warto. W Stanach jest dużo pięknych miejsc, a zobaczenie niektórych z nich nic nie kosztuje! Wejście do Antylopy jest płatne i w dodatku cała wycieczka zdominowana jest przez przewodnika – to on pokazuje, co fotografować i jak szybko musimy wyjść, by nie blokować innych wycieczek.
Z drugiej strony mam poczucie, że nie widziałam jeszcze wszystkiego. Chętnie wybiorę się do dolnego kanionu, a także odwiedzę górny o innej porze dnia. Bo jednak robi wrażenie i jest wdzięcznym obiektem do fotografowania. Poza tym w okolicy znajduje się kilka innych, równie pięknych miejsc, które warto odwiedzić:
- Horseshoe Bend,
- Lake Powell,
- czy Zapora Glen Canyon.
Touroperator, z które usług korzystałam: Antelope Slot Canyon Tours.
“Zwykłe” wycieczki trwają do pół godziny. Jeśli chcesz wykonać naprawdę fajne zdjęcia – rozważ zakup wycieczki fotograficznej – możesz wtedy zostać na terenie kanionu nawet 2 godziny (nie więcej, ze względu na ogólne ograniczenia).
26 komentarzy