Psi zaprzęg w Norwegii

Psi zaprzęg w drodze

Zimą w Norwegii dni są bardzo krótkie – słońce wschodzi dopiero około 9:00 i żegna się z nami już o 15:00. Wciąż trochę zaspana prowadzę auto krętymi drogami wśród gór i wiosek jadąc z Trondheim do Koppery. Jednocześnie podziwiam przepiękny wschód słońca – w końcu rzadko mam okazję go oglądać 😉 Rozmyślam o tych wszystkich pieskach, które już niedługo zobaczę, i jak w ogóle wygląda ten psi zaprzęg. Na samą myśl o spędzeniu całego dnia w towarzystwie energicznych psiaków szeroko się uśmiecham. I mimo, że nie przepadam za zimą, to coś czuję w kościach, że nie będę żałować!

Od nart biegowych, po własną hodowlę

Bodil przyjmuje nas z uśmiechem. Szybko podaje czerwone kubraczki i buty, które mają utrzymać ciepło w czasie pięciogodzinnej jazdy.
Zainteresowała się psimi zaprzęgami ponad 20 lat temu. Wtedy szukała kompana do swoich wycieczek na nartach biegowych, dzisiaj jest to już nie tylko pasja, ale i jej sposób na życie. Początkowo miała jednego psa, później pojawił się kolejny, a potem jeszcze dwa. 4 pieski to już całkiem niezły początek. Wspólnie trenowali, aż w końcu Bodli zdecydowała się zainwestować w powiększenie swojej hodowli i zaczęła startować w konkursach. Widać małą iskierkę w jej oczach, kiedy zaczyna opowiadać o wyścigach psich zaprzęgów.

Wyróżnia się kilka dystansów:

  • sprint, to bieg poniżej 100 km – byle jak najszybciej;
  • średniej długości dystanse to takie do kilkuset kilometrów;
  • wyścigi długodystansowe mogą mieć nawet do 1800 km i trwają aż 10 dni!

Bodil startowała w sprincie, długodystansowe konkursy raczej nie są często organizowane w Norwegii. Od kiedy urodziła dzieci, zrezygnowała z udziału w wyścigach. Teraz prowadzi własną hodowlę i organizuje przejazdy psim zaprzęgiem dla chętnych.

Jak się prowadzi psi zaprzęg?

W psim zaprzęgu na przedzie umieszcza się najmądrzejsze pieski – takie, które świetnie rozumieją człowieka i będą potem nadawać kierunek pozostałym psom. Przy saniach, z tyłu zaprzęgu, z reguły znajdują się pieski najsilniejsze, gdyż to one biorą na siebie największy ciężar. Bodil jednak tłumaczy, że stara się ona tak przygotowywać pieski, by mogły one swobodnie biec na każdej pozycji.

Szkolenie z prowadzenia psiego zaprzęgu trwa kilkanaście minut. Przede wszystkim musimy pamiętać, że prowadzenie psiego zaprzęgu to tak naprawdę praca zespołowa. Pieski nie są od ciągnięcia nas w nieskończoność – jeśli tylko poczujesz, że zaprzęg zwalnia, zeskakujesz i pomagasz lekko popychając sanie. Jadąc z Bodil nie trzeba martwić się o zmianę kierunku – to ona wybiera trasę i zajmuje się prowadzeniem piesków. Psy z mojego zaprzęgu podążają za nią, ja natomiast tylko lekko balansuję saniami na kolejnych zakrętach.

Najwięcej kłopotu sprawia hamowanie – pieski za wszelką cenę chcą biec do przodu, trzeba więc mocno wbić hamulec w ziemię i trzymać go całym ciężarem swojego ciała, by sanie nie odjechały zbyt szybko. Żeby ruszyć, po prostu lekko popycham sanie, a liderzy momentalnie łapią temat i dają znać reszcie.

Wycieczka z psim zaprzęgiem

Po przejechaniu 10 km robimy postój. Zatrzymanie sań jest nietrywialną sprawą, bo psy, choć zmachane i spocone, chcą biec dalej i ciągną do przodu. Bodil rozpala ognisko, na którym potem podgrzewamy kanapki. Popijając herbatę wsłuchuję się w szczekanie skaczących psów.

W hodowli Bodil są psy różnych ras. Niedawno zdecydowała się sprowadzić czempionów z Alaski – trzeba co jakiś czas wprowadzić nową krew do stada. Głównie sama zajmuje się rozmnażaniem, a następnie treningiem psów. Najmłodsze, które poznałam, mają dopiero 2.5 miesiąca – są jeszcze małymi, roztrzepanymi szczeniakami, które biegają po terenie całej farmy. Trening zaczyna się, kiedy pies kończy 10 miesięcy. 3 takie znajdują się w zaprzęgu Bodil – to dla nich dzień ćwiczeń.

Rozmawiamy o tym, jak psy na siebie reagują. W zasadzie każdy z nich może “stać w parze” z innym pieskiem. Co najwyżej pilnuje się by suczki w czasie cieczki biegły razem, w osobnym zaprzęgu. To, co zwraca moją uwagę, to agresja niektórych zwierząt wobec innych. Na to, oczywiście, też jest wytłumaczenie. W psim stadzie panuje hierarchia, czasem jednak nie do końca jasna. I te pieski, które znajdują się najniżej w hierarchii, często najgłośniej szczekają i zachowują się agresywnie, próbując zwrócić na siebie uwagę.

Ostatnie 10 km minęło szybko. Psy rzuciły się w drogę ochoczo, a zjazd z góry dodał im jeszcze dodatkowego kopa. Z powrotem na farmę dojechaliśmy około 15:00, ale to jeszcze nie kończy przygody. Każdy pies otrzymał swoją porcję lekkiego posiłku. Następnie pomagam odprowadzić je do bud i rozebrać z szelek. Jeszcze chwilę rozmawiam z Bodil, choć powoli zaczynam odczuwać zmęczenie. Po 20 minutach znowu rozległo się szczekanie – psy już zdążyły zapomnieć o tym, że przed chwilą przebiegły 20 kilometrów wśród norweskich wzgórz i lasów. Znów ciągnie je gdzieś daleko.


Informacje praktyczne

Jazda psim zaprzęgiem możliwa jest tylko w okresie zimowym – w wypadku Norwegii od listopada do marca/kwietnia. W okresie letnim możliwe są też inne aktywności.

Strona z ofertą Bodil: huskyadventure.no

Koszt:
5 godzinna przejażdżka kosztuje 1650 NOK. W ofercie są również kilkudniowe wyprawy i polowanie na zorzę.

Dojazd:
Z Trondheim do Koppery jedzie się autem około 1.5 godziny. Warto pamiętać o tankowaniu, gdyż na ostatnim odcinku (przez około 60 km) nie było stacji benzynowych!

Inne:
Polski Związek Psich Zaprzęgów


Powiązane wpisy

Nowy Jork zdalnie, czyli zwiedzanie bez wychodzenia z domu!

Jak zaplanować podróż do USA: dokumenty, bilety i transport

Kulmhotel – wśród gór na 3100 metrach!

9 komentarzy

Ewa 25 stycznia 2018 - 11:16
Właśnie mija rok odkąd sama spróbowałam bycia maszerką w Tromso. Moja przejażdżka była krótsza, ale to było niesamowite przeżycie. Przede wszystkim dlatego, że trochę boję się psów... ale okazało się, że to przyjazne, radosne bestie. Sama jazda była mega przygodą, choć też czułam na sobie odpowiedzialność za psy, chociażby to, że trzeba hamować przy zjeździe z górki, żeby psy nie przemęczyły swoich mięśni. Zaliczyłam jedną wywrotkę i było bardzo zabawnie. Ważne było dla mnie traktowanie psów, ale widziałam, że były one zadbane i w bardzo dobrej kondycji i aż rwały się do ciągnięcia sań.
Karolina 25 stycznia 2018 - 23:50
Wow! To musiało być niesamowite przeżycie! Czyli te młode pieski w ramach treningu wybrały się z Wami na wycieczkę?
Cieplik 26 stycznia 2018 - 02:36
Hej, było super <3 Młode pieski, tj. te 10-mesięczne były znami, trenując. Te maluchy widoczne na niektórych zdjęciach - już nie. One bawiły się w domu :)
Ł | KzP 26 stycznia 2018 - 07:07
Piękna sprawa! Zdarza mi się być w Trondheim. Trochę mnie podkusiłaś, żeby spróbować. To musi być ciekawe doświadczenie wybrać się na kilka dni w teren z psiapsiunami. :-)
wiecznatulaczka 26 stycznia 2018 - 23:02
Też tak chcę! Taka wycieczka wygląda super, ale z drugiej strony jestem psiarą i mam jakiś opór psychiczny. Wiem, wiem, psiakom krzywda się nie dzieje, ale przyzwyczaiłam się do rozpieszczania swoich kudłaczy. ;) Wycieczkapsim zaprzęgiem to wycieczka na raz czy zdecydowanie na wiele razy? :)
Cieplik 26 stycznia 2018 - 23:04
Totalnie na wiele razy! :)
Romantic Vagabonds 29 stycznia 2018 - 14:28
Śliczne psiaki! <3 Mam nadzieję, że dobrze im się żyje. Ciekaw jestem, jak są one traktowane, w jakich warunkach mieszkają i czy taki sport ich nie nadwyręża. Tak czy inaczej - niesamowite siłacze z nich!
Cieplik 29 stycznia 2018 - 14:50
Hej, też się nad tym zastanawiałam. Ale dlatego też zadałam Bodil dużo pytań o pieski i jak im się wszystko układa i wydaje mi się, że nie ma się konkretnie czym martwić (przynajmniej w kontekście tej watahy). Zwierzęta są zadbane i zadowolone, a bieg przy saniach pozwala im się wyszaleć na całego. I jak pisałam - po dwudziestu minutach już nie pamiętały, że tyle przebiegły i chciały lecieć dalej! :)
Ilona 26 marca 2018 - 15:27
Psiaki zaprzęgowe to niesamowity żywioł. Piękna przygoda :)

Komentarze są wyłączone

Dodaj komentarz

Ta witryna używa ciasteczek. Pozostając na stronie zgadzasz się na ich użycie. Polityka prywatności